poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział XXXIV


Yuki Shin - dzięki, też życzę powodzenia;) 

Vivienn - Czy Ty mi grozisz? ;D Nie martw się, krwi i bólu będziesz miała w następnych rozdziałach pod dostatkiem.
Mariposa - po zdaniu "może coś pomiędzy nimi będzie, i Theo w końcu zapomni o Potterze zakochanym w Tomie, którego zdradza z Marco. " nie mogłam przestać się śmiać;) Kurcze, to wygląda jak "Moda na sukces". No i cóż, mogę powiedzieć tyle, że Marco nie będzie miał w najbliższym czasie łatwo, ale więcej nie zdradzę ;P
Czarna Lady - tak szczerze mówiąc, też nie chciałabym być już niedługo w skórze Marco.
Nimue - masz rację, zdecydowanie bardziej się skomplikowała ;P  
Caathy - o, cześć;) Spoko, ważne, że się ujawniłaś ;P Ty mi lepiej powiedz, kiedy się w końcu pojawi coś u Ciebie?;)
Sylwia Slytherin - hmm, Twoje obawy są raczej słuszne. Zresztą, nic nie mówię - sama się przekonasz. 
Kathes - wspomnień jest dużo, dzisiaj masz o nich calutki rozdział ;P
Bloody Vicky - jesteś chyba pierwszą osobą, której paring Harry/Marco podoba się bardziej, niż Harry/Tom;) Ale Marco jest starszy o dużo, dużo więcej, niż dziesięć lat. Wydaje się dość młody, bo jest wampirem.
Psuja34 - serio mdliło Cię przy torturach? Hmm, to raczej dobrze. Czyli wyszły takie, jakie miały być;) I od razu mogę powiedzieć, że paringu Harry/Ryan nie będzie na pewno.
Kawaii-Neko - chłopcy wspomną o tym, co robili, ale jeszcze nie teraz. Musisz poczekać ;P Co do skrytki, to Syriusz zostawił jej zawartość Harry'emu. Wspominał o niej w testamencie i liście, a nawet wtedy w Ministerstwie. Ron i Ginny też się jeszcze pojawią.

Widzę, że wiele osób domaga się Umbridge. Spokojnie, niedługo o niej napiszę. Jak na razie bohaterowie będą mieli zbyt wiele na głowie, by się nią zająć, ale jeszcze do niej wrócimy. Cierpliwości;)

Wspomnienia zajęły mi prawie dziewięć stron w Wordzie, więc pojawiają się jako osobny rozdział. Pisane są kursywą, bo uznałam, że skoro wcześniej zamieszczałam je w taki sposób, to i teraz powinnam tak zrobić. No nic, to chyba na tyle.

Miłego czytania!



***

Fiolka pierwsza

Nastolatek, w którym Harry z niejakim trudem rozpoznaje Syriusza, kuca pod ścianą i rozszerzonymi oczami obserwuje rozgrywającą się przed nim scenę. Po jego zarumienionych policzkach spływają łzy. Kilka kroków dalej, mniej więcej na środku pokoju, stoi fotel. Nad fotelem pochyla się drugi nastolatek, być może piętnastoletni, choć prawdopodobnie jeszcze młodszy. Gdy przechyla nieco głowę, Harry zauważa jego wielkie, zamglone oczy, drżące wargi i słyszy cichy, zrezygnowany szloch. Chłopak opiera łokcie o siedzisko, kurczowo zaciskając na czymś dłonie, ale Harry nie jest w stanie dostrzec, co to takiego. Ciało nastolatka drży, kiedy stojący tuż za nim mężczyzna wbija się w niego gwałtownie, bezlitośnie, bez ustanku, coraz szybciej i szybciej, aż szczytuje, wydając z siebie ciche westchnienie. Wychodzi z niego, zapina spodnie i jak gdyby nigdy nic podchodzi do barku, wyjmując z niego butelkę wina. 

- Podobało ci się przedstawienie, Syriuszu? - pyta, a Harry kurczy się w sobie i nie dowierza, gdy rozpoznaje ten zimny głos. 
- Ty potworze...
- Coś nie tak? - Mężczyzna udaje zdziwienie. - Ja bawiłem się świetnie.

Pstryka palcami i Black, nagle wolny, odrywa się od ściany i podnosi się szybko, podbiegając do kwilącego bezradnie Regulusa. Chłopak wtula się w niego, a Syriusz poprawia jego szatę i gładzi go pocieszająco po plecach.

- Zostawię was teraz samych. Brat wszystko ci wyjaśni.

Po tych słowach mężczyzna opuszcza pomieszczenie, uśmiechając się drwiąco do splecionego w uścisku rodzeństwa. Kiedy przechodzi obok Pottera, ten widzi w końcu jego twarz. Tak znajomą, a jednak tak bardzo w tym momencie obcą. Tymczasem młodszy chłopak powoli uspokaja się i milknie. 

- Dlaczego? - szepcze Syriusz. - Po co?
- Przecież wiesz. Taka jest cena.
- Od kiedy on...?
- Od początku.
- Zabiję go... Tak nie można. Nie wolno mu.
- Nie, Syriuszu. To w porządku.
- Co? Co ty mówisz? Przecież on...
- Nie. Nie uwierzysz, ale... - Regulus odsuwa się nieco, a Syriusz rzeczywiście nie dowierza, kiedy widzi, że jego brat uśmiecha się przez łzy. - To naprawdę w porządku.
- Och, Regulusie! - Syriusz przytula go mocno, zaciskając powieki. - Co on ci zrobił... Nic, absolutnie nic, nie jest tutaj w porządku.

Regulus nie odpowiada. Wpatruje się jedynie błyszczącymi oczami w coś, na czym wcześniej tak kurczowo zaciskał palce. Harry dostrzega w jego dłoni małą, fioletową różę.

Fiolka druga

- Syriuszu!

Harry widzi jak chłopak o czarnych włosach i szarych oczach, zupełnie już niepodobny do zapłakanego dziecka z poprzedniego wspomnienia, zbliża się do białego, zadbanego domu. W ogrodzie, wygodnie usadowieni pod rozłożystym dębem, znajdują się trzej Huncwoci. James Potter bawi się złotym zniczem, obserwowany przez Lupina. Okularnik rzuca nowo przybyłemu pogardliwe spojrzenie, po czym wraca do zabawy. Black tymczasem zrywa się z miejsca i podchodzi szybko do brata.

- Co ty tu robisz?
- Nie tutaj, chodź ze mną.
- Popieprzyło cię? Nigdzie z tobą nie pójdę.
- To zajmie tylko chwilę.
- Nie. Mów czego chcesz, albo zjeżdżaj.
- Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym.
- Syriuszu, proszę...
- Chyba się przesłyszałem. Ty prosisz?
- Tak. Proszę.
- Źle się czujesz? Jesteś pod Imperiusem?
- Syri...
- Masz dwie minuty.

Syriusz zerka podejrzliwie na Regulusa, kiedy oddalają się od pozostałych i siadają nad brzegiem niewielkiego stawu. Jego wargi wyginają się w drwiącym uśmiechu. 

- No? Czego chcesz, zdrajco?
- Nikt nie może dowiedzieć się o tej rozmowie. Przyszedłem cię ostrzec.
- Niby przed czym?
- Przed Dumbledore'em. Nie ufaj mu, on...
- On co?
- Mam zbyt mało czasu, by to wyjaśnić. Ale nie ufaj mu, proszę.
- Już całkiem ci odbiło? W przeciwieństwie do ciebie, ty cholerny śmierciożerco, Albus Dumbledore jest dobrym człowiekiem. Wracaj do swojego pana.
- Syriuszu, posłuchaj...
- Wynoś się, gówniarzu! - Syriusz patrzy ze złością na brata, jednak ten nie rusza się z miejsca. - No już!
- Nie, posłuchaj mnie. Wyjaśnię ci wszystko, obiecuję, ale nie tutaj. Spotkajmy się później w...
- Zamknij się! - Łapa przerywa mu w połowie zdania, zrywając się na nogi. - Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, rozumiesz?
- Syri...
- Spieprzaj stąd.
- Dobrze. - Młodszy Black odwraca wzrok, jego twarz wyraża pustkę. - Tylko proszę, nie ufaj mu...

Harry patrzy jak Regulus spogląda jeszcze krótko na Syriusza, po czym odchodzi. Chwilę później słyszy trzask aportacji. Przez twarz Syriusza przemyka cień, lecz chłopak szybko dochodzi do siebie i wraca do przyjaciół.

- Co jest, Łapciu? - James odrywa się od swego zajęcia, przypatrując się uważnie przyjacielowi. - Ten mały kretyn znów namawia cię na powrót do rodziny?
- Taa... 

Fiolka trzecia

Czarnowłosy chłopak stoi nad grobem. Świat zdaje się zatrzymać swój bieg. Przyroda trwa nieruchomo, brakuje najlżejszego podmuchu wiatru. Panuje cisza.
Po policzku Syriusza spływa łza. Tak samo samotna, jak młody chłopak, który ją uronił. Zaciska powieki i wstrzymuje na chwilę powietrze, gdy dostrzega płatki fioletowej róży.

- Przepraszam.

Spogląda po raz ostatni i odchodzi, powoli znikając między drzewami. Harry zerka na grób, lecz szybko odwraca głowę. Nie może znieść tego widoku. Na małej płycie widnieją jedynie trzy słowa.


+ Regulus Arcturus Black +

Brak nawet daty. Śmierciożercy nie zasługują na godny nagrobek.

Fiolka czwarta

- Proszę, proszę. Syriusz Black.

Łapa przygryza wargę, stając przed wysokim, czarnowłosym mężczyzną. Harry widzi jak odwraca wzrok, nie mogąc znieść intensywnego spojrzenia. Wcale mu się nie dziwi. Może nie wszystko rozumie, ale on sam nigdy nie chciałby zobaczyć wrogości i obrzydzenia w tych pięknych oczach. Pomimo tego, co ujrzał wcześniej, nie mógł pochopnie go osądzać. Nie miał takiego prawa. Nie on. Kiedyś o to zapyta. Skupił się ponownie na rozgrywającej się tuż obok scenie. 

- Czymże zasłużyłem sobie na ten zaszczyt, hmm? Czyżby zbrzydło ci życie światłego rycerzyka, chwalebnie broniącego swych wzniosłych ideałów?
- On nie żyje - Syriusz mówi z wyraźnym bólem. - Nie żyje, rozumiesz? 
- To prawda. 
- Zabił go.
- Pośrednio, tak. 
- Zabił...
- Słuchaj, od kiedy cię to obchodzi?
- To mój brat.
- Ponawiam pytanie: od kiedy cię to obchodzi? - Syriusz drży lekko, gdy słyszy przeraźliwy chłód w głosie rozmówcy. - Wyrzekłeś się rodziny. Wyrzekłeś się przyjaciół. Czego tu szukasz?
- Przepraszam. Wybacz mi.
- Ja mam ci wybaczyć? Ja? - Mężczyzna śmieje się bezlitośnie. - Ty mały głupcze. Myślisz, że wystarczą puste słowa? Zawiodłeś go. Nie chciałeś go nawet słuchać.
- Skąd wiesz?
- Wiem i zawsze wiedziałem na jego temat o wiele więcej niż ty. Szczególnie po tym jak odszedłeś.
- Ja... - Syriusz wygląda jakby dostał w twarz i jego głos załamuje się przy kolejnych słowach. - Przepraszam! Nie wiem, co mógłbym jeszcze zrobić, czy powiedzieć. To dlatego, że... James i Remus, to inny świat. 
- I ten inny świat, tak bardzo słaby i żałosny, zachwycił cię do tego stopnia, że odrzuciłeś wszystko, co miałeś?
- Oni nie zrozumieliby, nie znieśliby tego wszystkiego. Oni wierzyli, a ja byłem z nimi i w końcu też uwierzyłem, ale to okazało się kłamstwem. I on zdradził, chociaż mu ufałem i Reg teraz nie żyje, a ja...
- Stop. Wiesz, że bredzisz? Z łaski swojej, przejdź już do rzeczy, zanim stracę cierpliwość.
- Pomóż mi...
- Dlaczego miałbym to zrobić?
- Jeszcze można wszystko naprawić. Jego śmierć nie pójdzie na marne.
- Nie.
- Proszę! 
- Nie.
- Błagam! Zrobię wszystko. Wszystko, rozumiesz?!
- Wszystko? - pyta mężczyzna. Jego oczy błyszczą niebezpiecznie, a na twarzy pojawia się wyraz czystego okrucieństwa. - Jesteś tego absolutnie pewny?
- Tak - odpowiada Syriusz, choć wyraźnie blednie i przełyka ciężko ślinę. - Jak nigdy niczego.
- Znasz cenę. 
- Znam.
- Jesteś na to gotów? Jesteś gotów na to, by go zastąpić?
- Tak.
- W takim razie... - Mężczyzna podchodzi bliżej i podnosi palcem podbródek chłopaka, nieprzyjemnie się uśmiechając. - Dobrze. Przemyślę to.
- Dziękuję, Marco. 

Fiolka piąta

Oddech Hary'ego nieznacznie przyspiesza, gdy chłopak rozpoznaje mały pokój, który wielokrotnie widywał w snach. Zbliża się powoli do stojącego przy ścianie łóżeczka, przy którym klęczy Syriusz. Mężczyzna pochyla się nad śpiącym dzieckiem i coś nuci, a Potter ma dziwne wrażenie, że z całą pewnością nie jest to zwykła melodia. Przypomina bardziej śpiewną inkantację, lecz nie potrafi rozpoznać słów. Nie jest w stanie dostrzec twarzy chrzestnego, ponieważ zasłaniają ją przydługie kosmyki czarnych, wyjątkowo potarganych włosów. Doskonale za to widzi jak Syriusz rozcina dłoń małym, srebrnym nożykiem, sięga przez drewniane pręty łóżeczka i rysuje na ciele dziecka skomplikowane wzory. Głos Syriusza nabiera stopniowo mocy, a dziwne znaki jarzą się intensywnym szkarłatem. Mały Harry budzi się i zaczyna cicho kwilić, kiedy krew przybiera czarną barwę, lecz Syriusz nie przestaje i ta powoli znika, wsiąkając w skórę dziecka. Tajemnicze wzory przestają być widoczne, pozostawiając po sobie jedynie nikłą poświatę. Black oddycha ciężko, wyraźnie wyczerpany, jednak podnosi głowę i zaczyna szeptać chrześniakowi słowa otuchy. Potter widzi jak blada stała się twarz mężczyzny, jak bardzo podkrążone są jego oczy. Mały Harry uspokaja się i uśmiecha do Syriusza, który chichocze, słysząc jego dziecięce mamrotanie.

- Syriusz? - Drzwi się otwierają i w progu staje zaspana kobieta o długich, kasztanowych włosach. - Co ty tutaj robisz?
- No jak to? - Na twarzy mężczyzny pojawia się zadziorny uśmieszek, którym stara się zamaskować wyczerpanie. - Odgrywam dobrego wujka i śpiewam chrześniakowi kołysanki!
- O czwartej nad ranem?
- A bo co, nie można? Każda pora jest dobra na odwiedzenie tego małego szkraba.
- Co się dzieje? - W drzwiach staje James i zerka na Syriusza, nad ramieniem Lily. - Łapa?
- Tak się wita najlepszego przyjaciela? - pyta Black, udając oburzenie. Mały Harry podskakuje niecierpliwie i wyciąga rączki do chrzestnego. - No już, już!
- Łapa! - jęczy Rogacz, obserwując jak przyjaciel podrzuca jego synka, który śmieje się radośnie i ciągnie go za włosy. - Ty świrze, jest czwarta! Czwarta, rozumiesz?
- No i?
- Teraz zachciało ci się zabawy?
- Jak już powiedziałem to naszej uroczej gospodyni: każda pora jest dobra na odwiedziny u chrześniaka!
- Ja rozumiem, ale Łapciu! Czwarta?!
- Idę spać - mruczy pod nosem Lily i wychodzi z pokoju. - Wy nigdy nie zmądrzejecie.
- Lily! Liluś, skarbie, zaczekaj! - krzyczy James, ale Lily jedynie macha ręką, po czym znika w korytarzu. - No i poszła, no.
- Co się przejmujesz? Niech się wyśpi.
- Wiesz co? - James podchodzi do Syriusza, odbiera mu Harry'ego i wkłada go do łóżeczka. Odwraca się z powrotem do mężczyzny, celując w niego palcem. - Gadaj, ile wypiłeś?
- Ja? Nic, a nic, jak matkę kocham!
- Czyli już wiemy, że dużo. Widziałeś ty się w ogóle dzisiaj w lustrze? Idziemy spać, zdrzemniesz się w salonie - warczy i popycha Łapę w stronę wyjścia. Zanim opuszczają pokój, James zerka jeszcze przez ramię, mówiąc do wyraźnie niezadowolonego dziecka. -  Tata zaraz wróci, tylko ułoży spać twojego zbzikowanego wujka, dobrze, Harry?

Fiolka szósta

Drżący, przeraźliwie blady, zrozpaczony mężczyzna stoi pośród ruin niewielkiego domu. Po jego policzkach spływają łzy. Tuż obok niego stoi człowiek, wielki człowiek, sprawiający wrażenie niesamowicie dzikiego i szepcze słowa otuchy. W ogromnych dłoniach trzyma małe zawiniątko. Mężczyzna podnosi głowę, patrząc na olbrzyma błagalnym wzrokiem. 

- Daj mi Harry'ego.
- Że co?
- Daj mi Harry'ego, jestem jego ojcem chrzestnym, zajmę się nim.

W czarnych niczym żuki oczach człowieka widać wahanie, jednak uczucie mija szybko. Z zarośniętej twarzy wyziera współczucie.

- Ni mogę, cholibka, rozkazy...
- Jakie rozkazy?
- Dumbledore'a.
- Hagridzie, jakie rozkazy? Daj mi Harry'ego.
- Nie, psor Dumbledore powiedział, że Harry ma być u ciotki i wuja.
- Jakich...? Nie, niemożliwe, nie u tych mugoli!
- Przecie to rodzina.
- Hagridzie, oni nienawidzą magii! Nie możecie im go oddać! 
- Ale, cholibka, rozkazy...
- Pieprzę rozkazy! Hagridzie, daj mi Harry'ego, ja się nim zajmę.
- Ni mogę, cholibka, no.

Rubeus kręci głową i choć Syriusz wie, że ten człowiek nigdy nie sprzeciwi się Dumbledore'owi, wciąż próbuje go przekonać. Nadaremno. Na przystojnej twarzy mężczyzny pojawia się determinacja.

- Bierz mój motor, nie będzie mi już potrzebny.

Znika w cieniu, lecz zatrzymuje się i obserwuje z ukrycia jak wielka postać zabiera jego chrześniaka daleko, daleko od niego. W końcu odchodzi, po raz ostatni spoglądając na znikający w oddali motor.

- Znajdę cię, Harry.  

Fiolka siódma

Młody mężczyzna stoi naprzeciw starca, na którego twarzy próżno szukać charakterystycznego, dobrotliwego uśmieszku. Poznaczone zmarszczkami oblicze przybiera surowy wyraz. Syriusz patrzy na staruszka i krzyczy, próbując wyrwać się z rąk aurorów.

- Nigdy bym nie zdradził! Kochałem ich!
- Masz jakieś dowody, mój chłopcze?
- Wiesz, że to nie ja byłem Strażnikiem! To Peter!
- Cóż. Niestety nic mi o tym nie wiadomo. Pan Pettigrew również tego nie potwierdzi, ponieważ go zamordowałeś. 
- Nieprawda. On żyje! Żyje, rozumiesz?! Jest szczurem!
- Szczurem, powiadasz. Jesteś niezrównoważony, chłopcze.
- On jest szczurem! I to moja wina. To wszystko moja wina, oni zginęli przeze mnie!
- Zabrać go.
- To szczur! - Syriusz chichocze szaleńczo, szarpiąc się z aurorami, po czym wybucha histerycznym śmiechem. - Szczur, słyszycie?! Szczur!

Fiolka ósma

Mężczyzna leży zwinięty w kłębek w zimnej, ponurej celi. Jego wychudzone ciało odziane jest jedynie w strzępy czegoś, co kiedyś było prawdopodobnie więzienną szatą. Wiatr hula między wyziębionymi murami, a zza małego, zakratowanego okna słychać szum fal, rozbijających się o skały. Z głębi korytarza dobiegają kobiece wrzaski, szaleńczy śmiech i wyzwiska. Bella. Znów jej to robią. 
Po chwili drzwi celi uchylają się. Do środka wkracza trzech aurorów.

- Black. - Mężczyzna nie reaguje na szyderczy głos czarodzieja. - Mówię do ciebie, śmierciożerco.
- Nie jestem...
- Jesteś - przerywa mu. - Wiesz co? Mam coś dla ciebie.

Rzuca na ziemię plik kartek, po czym wychodzi. Syriusz podnosi głowę. Z gardła mężczyzny wyrywa się bolesny jęk, gdy jego wzrok pada na zdjęcia. Zdjęcia, na których uśmiechają się radośnie Lily, James i Peter.

Fiolka dziewiąta

- Syriuszu. - W spojrzeniu jasnych, błękitnych tęczówek brakuje wesołych iskierek. - Nie rozumiesz powagi sytuacji.
- Nie zrobię mu tego.
- To konieczne, a jesteś jedyną osobą związaną z Harrym w ten sposób.
- Nie będę okłamywał własnego chrześniaka! Nie pozwolę ci go wykorzystać!
- Nalegam.
- Odmawiam.
- Syriuszu, nie zmuszaj mnie do podjęcia bardziej inwazyjnych kroków.
- Nie, Dumbledore - warczy i odwraca się w stronę drzwi. - To moja ostateczna decyzja.
- Nie pozostawiasz mi wyboru. Nullis magicis, occidit animam!*

Harry zaciska pięści i krzyczy, gdy Syriusz upada, tuż po tym jak czarny promień trafia go w plecy.

Fiolka dziesiąta

- Dlaczego?
- Słucham?
- Dlaczego ja, Syriuszu?

Black unosi się na łokciach i pochyla, zerkając na przystojną, bladą twarz kochanka. Harry patrzy z niedowierzaniem na jasne, wychudzone ciało Syriusza i dociera do niego, gdzie jego chrzestny się ukrywał zanim wrócił na Grimmauld Place. Obserwuje jak Łapa unosi drżącą dłoń i odgarnia z czoła swego towarzysza czarne kosmyki.

- Ufam ci, Marco.
- Nie powinieneś. - Wampir odwraca wzrok, wykrzywiając wargi. - Dobrze wiesz, że go skrzywdzę. Chcesz mieć kolejne dziecko na sumieniu?
- Harry nie jest dzieckiem. Nigdy nie miał tego luksusu. 
- Och, rozumiem. Za mało wycierpiał, więc chcesz go skazać na mękę ze mną? - szydzi i odtrąca rękę Blacka. - Jesteś nienormalny.
- Nie skrzywdzisz go. 
- Doprawdy?
- Marco...
- Nie wiesz, o co prosisz.
- Wiem.
- Czyżby? Czyli wiesz, że zrobię mu to samo, co Regulusowi i tobie. Złamię na tysiąc różnych sposobów i wyniszczę, zupełnie jak was, ale rozumiem, że nie masz nic przeciwko? 
- Nie skrzywdzisz go - Syriusz powtarza z mocą. Po chwili dodaje już łagodniej. - Zobaczysz. Nie jesteś już taki jak kiedyś. Jedyne, czego się boję, to tego, że za bardzo się do niego przywiążesz i...
- Słucham? - Marco przerywa mu i śmieje się głośno, patrząc na niego z niedowierzaniem. - Przywiązać? Ja? Chyba kpisz. 
- Zgódź się. Zrób to dla mnie.
- Nie.
- Proszę! Musi mieć kogoś, gdy mnie zabraknie. Kogoś, kto się nim zaopiekuje, nauczy wszystkiego. Pozwoli mu zapanować nad ciemnością w jego duszy.
- Jaką znów ciemnością? Czy te dwanaście lat w Azkabanie naprawdę rzuciło ci się na mózg?
- On jest taki jak on!
- I mam wziąć taką samą zapłatę?! - syczy wściekle wampir i zrywa się, przyciskając Blacka do posłania i wysuwając kły. - Mam karmić go swoim jadem, wykorzystywać i pieprzyć na milion sposobów, tak jak jego? Czy może tak jak ciebie, mimo tego że nawet nie interesujesz się mężczyznami?
- Nie.
- Zrobię to. Wiesz, że taka jest cena.
- Marco, proszę. Tylko on mi został. Błagam cię, to jeszcze dziecko! A ty przecież już taki nie jesteś. Nie jesteś! Widzę to... Regulus...
- Milcz! - krzyczy Marco, a Harry wciąga gwałtownie powietrze, gdy wampir uderza Syriusza w twarz. - Regulus nie żyje! 
- Wiem - szepcze Black, zaciskając mocno powieki. - Wiem, wiem, wiem.

Marco oddycha szybko, wciąż zdenerwowany i siada, odsuwając się nieco od Syriusza. Im dłużej Harry mu się przygląda, tym więcej zaczyna rozumieć. Kiedy wampir otwiera oczy, Potter widzi przebłysk bólu. Zaraz jednak znika, zastąpiony zwykłą obojętnością. Nagara uspokaja się w końcu i pochyla znów nad Syriuszem. Wzdycha cicho i zlizuje stróżkę krwi, wypływającą z rozciętej wargi mężczyzny, po czym ponownie się odzywa.

 - Syriuszu... Przyjmijmy, że się zgodzę. Jak ty to sobie wyobrażasz? Nauka, nauką, ale z tego, co mi o nim opowiadałeś wynika, że on potrzebuje miłości. Miłości, Syriuszu. A ja nie potrafię mu jej dać. Spójrz. - Chwycił dłoń kochanka i przyłożył ją do swej piersi. - Moje serce nie bije. Jest zimne. Umarło.

Fiolka jedenasta

- Marco, on jest mroczny!
- To chłopak Dumbledore'a.
- Już niedługo. Ja to widzę, jest taki sam jak Regulus.
- Odpuść. Doszukujesz się w tym dzieciaku czegoś, czego nie ma i nigdy nie będzie. Wciąż nie pogodziłeś się ze śmiercią Rega.
- Tak jak ty!
- Przestań o nim mówić!
- Kiedy to prawda!
- Pieprzenie...
- Harry jest mroczny. - Syriusz powtarza z uporem. - Jeszcze trochę i to się ujawni, nie rozumiesz?
- Rozumiem tyle, że najwyraźniej postradałeś rozum.
- Cholera, no! Posłuchaj mnie chociaż ten jeden, jedyny raz. Ja wiem, że on nie jest moim bratem. To Harry, mój chrześniak! I to właśnie on ma szansę zostać jednym z najpotężniejszych czarnoksiężników.
- Okej, załóżmy, że masz rację. - Wampir wzdycha z rezygnacją i opada na najbliższy fotel. - Tylko że umknął ci pewien szczegół. Mówisz mi o jego wielkiej sile, tymczasem ja niczego takiego nie zauważyłem. Owszem, przyznaję, udało mu się kilka całkiem niezłych sztuczek, ale wyłącznie dlatego, że miał niesamowite szczęście. I gdzie ta niezwykła moc, gdzie potęga?
- Gdybyś pozwolił mi dojść do słowa, to już dawno byś o wszystkim wiedział! Harry posiada magię nie tylko swoją, ale także cząstkę mocy Voldemorta. A po mojej śmierci...
- Co po twojej śmierci?
- Udało mi się zmienić postać klątwy. 
- Słucham?! - Oczy wampira rozszerzyły się z zaskoczenia. - Nie zrobiłeś tego!
- Owszem, zrobiłem. Dlatego chcę byś właśnie ty się nim zajął.
- Jesteś szalony. Absolutnie szalony. To go zabije.
- Nie, jeśli mu pomożesz. Potrzebuje przewodnika. Wtedy będzie uwalniał się krok po kroku, a ostateczne zerwanie granic nastąpi podczas pewnej wyjątkowej nocy.
- Co masz na myśli?
- Syriusz, Marco. Syriusz.
- Co? Chyba nie mówisz o... - Mina Nagary była co najmniej sceptyczna. - Tej nocy... Jesteś pewny?
- Tak. To nastąpi, gdy trzecia gwiazda zaburzy bieg szczeniaka, który rozbłyśnie czerwienią.**

Fiolka dwunasta

Harry rozgląda się uważnie. Marszczy brwi, nie rozpoznając domu, w którym się znalazł. Przechodzi go dreszcz na widok porcelanowych lalek, ustawionych rzędem wysoko na półce, tuż pod sufitem. Zbliża się do szerokiego okna i wciąga gwałtownie powietrze na widok osoby towarzyszącej Syriuszowi. Skąd się tu wzięła? Podchodzi jeszcze bliżej, by nie uronić ani słowa z ich rozmowy. Przeczuwa, że to ważne.

- Magia opuszcza moje ciało. Niedługo pozostanę jedynie pustą skorupą.
- Jak to?
- Klątwa Duszy.
- Och, na bogów... Kto?
- Dumbledore.
- Nie możesz być poważny, Syriuszu! Próbujesz mi wmówić, że starzec gotów jest uciec się do tak podłego czynu?
- Prawda, że to wydaje się absurdalne? Jest dużo gorzej, niż podejrzewaliście. Uczyni wszystko, by usunąć ze swej drogi przeszkodę. 
- To już zaszło zbyt daleko. Co się dzieje z tym światem, skoro biali zdają się posuwać w swym okrucieństwie dalej, niż mroczni czarodzieje?
- A wszystko to pod hasłem "dla większego dobra". Niektórzy dowiedzieli się o pewnych sprawach i szukają sprawców tego szaleństwa, ale nikt z Zakonu nawet nie podejrzewa swego przywódcy. To intryga niemalże doskonała. 
- Niemalże? Mów dalej.
- Mam plan. - Syriusz uśmiecha się krzywo, wsuwając dłonie do kieszeni. - Ale zostało mi niewiele czasu. 
- Chwila. Nie rozumiem jednego. Dlaczego mówisz mi o tym wszystkim?
- W tej sytuacji nie ma miejsca na osobiste animozje. Potrzebuję pomocy.
- Dlaczego sądzisz, że akurat ja ci jej udzielę?
- Wiem, że Voldemort chce zdobyć przepowiednię i podsuwa Harry'emu dotyczące tego wizje.
- Jak...?! Tylko Wewnętrzny Krąg posiada takie informacje! Skąd o tym wiesz?
- Mam swoje źródła, ale mniejsza o to. Ważne, że mogę pomóc. 
- Dlaczego miałbyś to zrobić?
- Dumbledore hoduje Harry'ego jak jakieś zwierzątko. Trzyma go w złotej klatce, zupełnie nieświadomego, że niedługo zostanie bezlitośnie wysłany na pewną śmierć.
- A ty nie możesz na to pozwolić, rozumiem, tylko dlaczego zwracasz się z tym do mnie? Pragnę ci przypomnieć, że mimo wszystko wciąż stoimy po przeciwnych stronach barykady i chłopak nie znajdzie tu ratunku. Wręcz przeciwnie.
- Kto wie jak to wszystko się potoczy?
- Syriuszu, do czego ty dążysz? Co próbujesz mi przekazać w ten niezwykle pokrętny sposób? I jaki jest ten twój genialny plan?
- Nie za dużo pytań na raz? - Black pyta rozbawiony, zaraz jednak poważniejąc. - Szczegóły później, choć już teraz zdradzę ci zakończenie. Zabijesz mnie.
- Słucham? - powietrze przeszywa piskliwy śmiech. - Nie ma mowy. Nie zgadzam się.
- Zrobisz to.
- Może i nie układało się między nami najlepiej, ale nigdy aż tak, by pragnąć twojej śmierci.
- Ja i tak umieram. - Syriusz zaciska na chwilę powieki, ale gdy ponownie je otwiera, jego spojrzenie wyraża niezbitą pewność. - Wiesz jak działa klątwa. Nie skazuj mnie na to. 
- Nie mogę.
- Możesz. Zrób to.
- Nie chcę. Dlaczego? - szepcze, cicho wzdychając. - To nie miało tak wyglądać, pamiętasz?
- Ja też żałuję, że nasza historia nie potoczyła się inaczej.
- Wiesz, że moja zgoda będzie świadczyć o absolutnym szaleństwie?
- Bez odrobiny szaleństwa nasze życie stałoby się przeraźliwie nudne.

Szare oczy napotykają czarne. Mierzą się przez chwilę.

- Zawsze byłeś niezrównoważony, Syriuszu.
- Widać u nas to rodzinne, Bella.

Fiolka trzynasta

Wokół trwa walka i Harry, wciąż oszołomiony po poprzednim wspomnieniu, wie już, że to jest ostatnim. I z całą pewnością nie należy do Syriusza. Ale w takim razie do kogo? Widzi siebie samego walczącego z Lucjuszem, Kingsleya i Rookwooda, zakrwawionego Neville'a. Patrzy na nieprzytomną Tonks, nagłe pojawienie się Dumbledore'a, wycofujących się śmierciożerców. I w końcu ujrzał także ich. Bellę i Syriusza. Obserwuje zaciekły pojedynek, choć wie, że nic z tego nie było prawdą. Teraz, gdy może patrzeć na to z boku, z jasnym umysłem, zauważa szczegóły, których wtedy nie był w stanie dostrzec. Widzi jak Syriusz staje tuż przed zasłoną i krzyczy:

- No, dalej, postaraj się, przecież potrafisz!

Dopiero teraz Harry rozumie sens tych słów. Widzi jak Bella posyła dwa zaklęcia i przymyka oczy, a Syriusz uchyla się przed pierwszym i pozwala, by drugie trafiło go prosto w piersi. Bella odwraca głowę, kiedy przez radość na twarzy Syriusza przebija się strach i mężczyzna znika za zasłoną. Harry drży, czując jak jego wnętrzności skręcają się boleśnie i słyszy, naprawdę słyszy, jak sztucznie brzmi okrzyk radości wydany przez kobietę. To wciąż boli, tak bardzo boli, ale ból prędko zmienia się w zimną nienawiść, gdy jego wzrok pada na Dumbledore'a i Harry jest gotów go zabić, bo przez twarz dyrektora przebiega krótki, ledwie zauważalny przebłysk triumfu. Zamiast tego odwraca się i biegnie za Bellą, słysząc jak tuż za nim podąża Harry z przeszłości. Już wie do kogo należy ostatnie wspomnienie. Docierają do Atrium i Potter obserwuje jak Lestrange drażni go celowo aż w końcu rzuca pierwsze w swym życiu Crucio, chowając się ponownie za fontanną. Wtedy nie mógł tego widzieć, ale teraz nie uchodzi jego uwadze zadowolenie kobiety, gdy zaklęcie, choć krótkie, okazuje się skuteczne. Przygląda się ich starciu do momentu, gdy pojawia się Voldemort. Wtedy świat wiruje i Harry zaciska powieki, wiedząc, że ostatnie wspomnienie dobiegło końca.

***

*Klątwa działa stosunkowo podobnie do pocałunku dementora, tyle że w bolesny sposób wyniszcza nie tylko duszę, ale też magiczny rdzeń. Pozbawione magii i duszy ciało po pewnym czasie umiera. Zaklęcia nie da się wykryć, nie istnieje też żaden przeciwurok. Jedynie osoba zdolna do poświęceń może przekształcić je tak, by magia nie obracała się w nicość, ale trafiła do czegoś lub kogoś. (Ale kombinuję, co?)

**Black nie mówi tutaj oczywiście o sobie, tylko o Syriuszu - Psiej Gwieździe. Istnieje także Syriusz B, zwany potocznie szczeniakiem. Trzecia gwiazda, to Syriusz C, który podobno co sześć lat zaburza delikatnie ruch Syriuszów A i B. To tylko teoria, gdyż jak dotąd nie udowodniono jego istnienia, no ale cóż, mi to pasuje, więc postanowiłam to trochę naciągnąć i wykorzystać. Można poczytać o tym TUTAJ