poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział XXXII


Angel - taa, ja też to lubię;) Im bardziej krwawe, tym lepiej.
Vivienn - oczywiście, że tak, ale to będzie troszkę później. Tak trzy/cztery rozdziały.
Nimue - mówisz, że to było fajne? Ciekawe co powiesz na postawę Toma w tym rozdziale. Takiego go jeszcze u mnie nie widzieliście.
Mariposa - a wiesz, że mnie było go autentycznie żal, jak to pisałam? Lubię tę postać, ale sama jeszcze nie wiem, co w końcu z nim zrobię. 
Sylwia Slytherin - ooo, jak miło Cię znowu widzieć;) Rozumiem, rozumiem, też mam całkiem spore zaległości u Ciebie (ze trzy notki?) i przy paru innych historiach. Ale ostatnio nadrabiam;) Huh, widzę, że jesteś kolejną osobą, która jest za związkiem Theo i Ryana. Pomyślę nad tym...
Kuranosuke Yuu - o tak, wiem, co masz na myśli. Mi samej się takie wydają. Schemat także jest, zgadzam się. Tak szczerze mówiąc, to opowiadanie nie miało być nigdy opublikowane. Traktowałam je początkowo jako taką wprawkę przy powrocie do pisania po kilku latach przerwy. Ale chyba przy dwudziestym rozdziale stwierdziłam: dlaczego nie? Mamy tak mało opowiadań z parą HP/LV, może sprawię komuś radość? Sama kocham ten paring i cierpię na jego niedostatek. No i poszło;) Cieszę się, że Ci się podoba. To chyba oznacza, że powoli wracam do dawnej formy. 
Szatanica - cichy czytelnik? Taa, coś o tym wiem, sama praktykuję, ujawniając się u nielicznych. I naprawdę się cieszę, że tak się podoba. Ten paring jest również moim ulubionym (zerknij na odpowiedź wyżej, do Kuranosuke Yuu). W polskim fandomie jest zdecydowany niedobór, wystarczy spojrzeć dla porównania na ilość snarry lub drarry, a muszę przyznać, że ja również wolę czytać w naszym języku. 
Bellatriks - poważnie nie lubiłaś yaoi? Łoo, no to chyba mam powód do dumy ;D I nie martw się, nie porzucę tego opowiadania. Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym to zrobiła.
Kawaii-Neko - ano, mi też lepiej;) Miałaś chyba na myśli Ryana? Nie wiem jeszcze, co z nimi zrobię. I tak, powoli, bo powoli, ale zbliżamy się do końca. Nie wiem jeszcze dokładnie ile zostało rozdziałów, ale sądzę, że około dziesięciu. Mam w planach zarys kolejnego opowiadania, chyba dość oryginalnego, bo na nic podobnego się jeszcze nie natknęłam. Zobaczymy, czy coś z tego wyjdzie. W każdym razie jeśli tak, to pojawi się na tym blogu.
kajka vel Etna - czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że ja popadnę przez Ciebie w samozachwyt? ;P Nie no, żartuję. Wiesz, Lucek zdaje mi się zawsze taki uroczy z tą swoją arystokracją. Chyba jeszcze kiedyś o nim wspomnę, bo fajnie mi się opisywało akcję z jego udziałem.

Okej, zaraz pewnie polecą w moją stronę jajka i zgniłe pomidory, aleee... Muszę Was uprzedzić, że w piątek wyjeżdżam, a do tego czasu na pewno nie zdążę wstawić kolejnego rozdziału. Nie wiem dokładnie ile mnie nie będzie, tydzień lub dwa, ale następna część pojawi się dopiero po moim powrocie. Daję Wam za to długi rozdział, w którym pojawi się trochę czułości oraz zagłębimy się w dość ważną kwestię. Nie wiem tylko, czy nie przekombinowałam. Opublikować tę cześć miałam wczoraj (patrząc na godzinę, to w sumie przedwczoraj), ale zdecydowałam się zmienić kilka rzeczy, co ostatecznie zaowocowało tym, że praktycznie połowa powstała od nowa, dość znacznie się rozrastając. No cóż, sami oceńcie.

Miłego czytania!


***

- To są jawne kpiny! Od tego są skrzaty!
- Daj już spokój, co? - westchnął Potter, zerkając na Malfoya. - Wystarczy, naprawdę.

Narzekania blondyna trwały nieustannie od samego początku lekcji zaklęć, a siedzący tuż obok niego Harry, mimowolnie zmuszony został do ich wysłuchiwania. Oburzenie Draco spowodował fakt, iż Flitwick zarządził naukę zaklęć domowych, pomagających między innymi w sprzątaniu, czy gotowaniu, co spotkało się z jednogłośnym sprzeciwem arystokratów. Dla Pottera temat zajęć nie stwarzał żadnych problemów, choć wyglądało na to, że jedynie on przyjął go bez większych emocji. 

- Spokój? W życiu! Co on sobie wyobraża?
- Przynajmniej, tak dla odmiany, nie będziemy się nudzić.
- Potter, czy ty sobie wyobrażasz mnie w takiej roli? Biegającego, nie daj Merlinie, ze szmatką po Malfoy Manor?
- Żebyś wiedział. Bardzo chętnie zobaczę cię męczącego się z odkurzaniem.
- Ja też - wtrącił Theo, natychmiast się rozchmurzając. Przechylił się na krześle, obdarzając blondyna złośliwym uśmieszkiem. - To byłby niezapomniany widok!
- Doprawdy! Potterowi mogę wybaczyć tę ignorancję, on dopiero wciela się w rolę wysoko urodzonych, ale ty, Nott?!
- Ignorancję? - Brwi Harry'ego powędrowały w górę. - Czy ty aby czasem nie przesadzasz, Draco?
- Oczywiście, że nie! Moje wypielęgnowane dłonie - podniósł je, prezentując teatralnie - przystosowane są do wyższych celów, niż prace domowe!
- A ja w pełni to popieram. - Usłyszeli zaspany głos Zabiniego, drzemiącego na ławce za nimi. - Naprawdę nie rozumiem, po co nam te bzdury.
- Za to ja zgadzam się z Harrym - dołączył do dyskusji Ryan, odwracając się w ich stronę. - Naprawdę nie pomyśleliście o tym, że nie wszyscy mają skrzaty domowe?
- Właśnie - dodał Potter. - Spójrzcie na rodzinę Weasleyów, oni wszystko robią sami.
- Sugerowałbym więc dla nich jakieś oddzielne zajęcia. - Draco zerknął z wyższością na przód klasy, gdzie siedział rudzielec. - Im się to niewątpliwie przyda, ale nam?
- Trudno. - Moore wzruszył ramionami. - Póki co, musimy jakoś to przecierpieć.
- Ech... I wy to mówicie z takim spokojem.
- A co innego mamy na to poradzić? - Theo był wyraźnie rozbawiony narzekaniami przyjaciela. - Przecież nie możemy tak po prostu odmówić Flitwickowi wykonania jego poleceń.
- Chociaż to całkiem kuszące - wyszczerzył się Blaise. - Tylko że Snape by nas zabił.
- Nie wątpię. - Malfoy wyglądał na zrezygnowanego. - Tak swoją drogą, skoro Potter nie jest już Gryfiakiem, to myślicie, że w tym roku Slytherin zdobędzie Puchar Domów?
- Jak na razie prowadzimy. - Harry wzruszył ramionami. - Raczej nikt nas nie dogoni. Poza tym nie mam zamiaru robić znów czegoś spektakularnego, co zaowocowałoby przyznaniem masy punktów.
- Wątpię, byś planował to także w poprzednich latach.
- Draco?
- Hmm...?
- Przymknij się już.
- Oczywiście, Mój Panie - wyszczerzył się, lecz już po chwili mina mu zrzedła, gdy łokieć Pottera uderzył w jego żebra. - Auu!
- Panie Malfoy, panie Potter! - zirytował się w końcu, zazwyczaj cierpliwy, Flitwick. - Proszę się zachowywać!
- Tak jest, profesorze - mruknęli razem, robiąc skruszone miny. - Przepraszamy.
- Zabierajcie się do pracy, chłopcy.

Ślizgoni niechętnie unieśli różdżki. Harry i Ryan niemal do końca lekcji dusili się ze śmiechu, obserwując Malfoya i Notta, którzy wymawiali formułki z iście cierpiętniczymi minami, piorunując przy tym wzrokiem wyraźnie nadgorliwych Puchonów. Jedynie Blaise zignorował profesora i wrócił do przerwanej drzemki, kryjąc się za ich plecami. 

- Dobrze, dziękuję, wystarczy na dzisiaj! - Flitwick klasnął, stając na stosiku ksiąg ustawionych za katedrą. - Pamiętajcie tylko, by poćwiczyć w Pokojach Wspólnych - obwieścił im jeszcze na pożegnanie. - Na kolejnych zajęciach zrobimy mały test, by sprawdzić wasze umiejętności.
- Och, taaak - mruknął Draco, pakując swoje rzeczy. - Z całą pewnością będę ćwiczył do upadłego. Myślicie, że można podać eliksir wielosokowy skrzatowi, by przyszedł tu za mnie?
- Wyślij Zgredka - parsknął Harry. - Chciałbym to widzieć! Czy tak dobrze, profesorze Flitwick, sir? - zaczął naśladować piskliwy głosik skrzata. - Och, Draco ma nadzieję, że profesor Flitwick będzie zadowolony z Draco!
- Potter?
- Hmm?
- Przymknij się.


+++

Severus Snape siedział przy stole prezydialnym w Wielkiej Sali, grzebiąc smętnie w talerzu i wpatrując się z nieodgadnionym wyrazem twarzy w jednego z uczniów Slytherinu. Obiekt jego obserwacji zajmował swe stałe miejsce przy stole Ślizgonów, zaśmiewając się z czegoś z przyjaciółmi. Ignorował przy tym zdziwione spojrzenia reszty uczniów, zerkających z konsternacją na nietypowe zachowanie Węży. Ile twarzy ma tak naprawdę Harry Potter? W jednej chwili potrafił zmienić się w bezlitosnego Lorda Śmierci, by już za moment na powrót stać się spokojnym, pozornie niewyróżniającym się niczym niezwykłym, uczniem. Wystarczyła zaledwie sekunda, by z czułego, troskliwego przyjaciela, przemienił się w zimnego okrutnika, pozbawionego ludzkich uczuć. Ile masek nosi ten chłopak? Które oblicze jest tym prawdziwym? Severus musiał przyznać, iż było to niesamowite. Był jednym z niewielu, którzy mieli okazję stać się świadkami tej niezwykłej przemiany, a nawet w niej uczestniczyć. I choć nigdy w życiu, nawet pod groźbą Cruciatusa, by się do tego nie przyznał, to był dumny ze swego ucznia. Doskonale przecież pamiętał, że jeszcze niecały rok temu Potter znajdował się wśród Gryfonów, tak niewinny, tak naiwny. Reagujący na najlżejsze docinki, ryzykujący życiem z najbłahszego powodu, rzucający się na ratunek każdemu istnieniu. Irytujący, nieznośny bachor, nie potrafiący ukryć emocji. Każda z nich, nawet ta najmniejsza, odbijała się na jego młodej twarzy. Severus mógł czytać z niego, niczym z otwartej księgi, a umysł chłopaka stał dla niego otworem. Tak. Zdecydowanie miał powód do dumy. 

Choć, jak powszechnie wiadomo, każdy medal ma dwie strony. Severus, mimo wszystko, martwił się o podopiecznego. Bo pomimo tego że Harry był potężnym czarnoksiężnikiem i radził sobie znakomicie, to przede wszystkim był dzieckiem. Nad wyraz dojrzałym i nieprzeciętnie inteligentnym, ale jednak dzieckiem, które zmuszone zostało dorosnąć zbyt szybko. Niepokojącym wydawał mu się fakt, iż wszyscy zdawali się o tym zapominać. Nawet Czarny Pan. I tu tkwiło sedno sprawy, a umysł Snape'a nachodziły wątpliwości

Czy aby na pewno nie ma innej drogi? 
Czy nie jest za późno na wprowadzenie zmian?

I wtedy, przy każdej takiej myśli, Snape powtarzał sobie, że trzeba odsunąć wątpliwości, bo wątpliwości budzą do życia naiwne pragnienia. Pragnienia, które poruszają dawno zapomniane struny naszej duszy, wskrzeszając nadzieję. Nie ma nadziei. Jest za późno. Oczywistym było, że Mortis stracił głowę dla Lorda. I jeśli Snape miałby być szczery, to czekał na to od dłuższego czasu. To wydawało się nieuniknione i musiało stać się prędzej, czy później. Nie było innej drogi. Tak miało być, to od dawna ustalony scenariusz. Potter oddaje się w całości ciemnej stronie, a Voldemort staje się niezwyciężony. Bez niepotrzebnych ofiar, bez nieprzewidzianych wypadków, z maksymalnym ograniczeniem potencjalnych strat. Wszystko zgodnie z planem. To przecież takie proste. Ale czy na pewno? Pojawiły się pewne zmiany. Mistrz Eliksirów, jako doświadczony szpieg, potrafił spojrzeć ponad to, co wydaje się oczywiste. Odkrył coś więcej. Coś, co zaważyć mogło na losach tej misternie złożonej konstrukcji. Coś, co tylko podsycało wątpliwości, przywołując powoli ich nieuniknione następstwa. Z zaskoczeniem przyjął, że jego Lord również nie pozostał obojętny. I Severus nie miał na myśli zaborczości wobec chłopca, ale to, czego nie da się dostrzec na pierwszy rzut oka. Problem tkwił w tym, iż Czarny Pan najwyraźniej sam nie miał pojęcia, ile znaczy dla niego Harry. Traktował go jako swoją własność oraz prawą rękę, nie dopuszczając do siebie myśli, iż tak naprawdę kryje się za tym coś więcej. Choć z drugiej strony, jak mógłby to zrozumieć? 

Przez działania Dumbledore'a, który niemalże obsesyjnie badał przeszłość Toma Riddle'a, wciągając w to także Severusa, profesor wiedział o czarnoksiężniku dużo więcej, niż ten przypuszczał. Oczywiście Snape skrzętnie to ukrywał, dziękując wszelkim bóstwom, że jest tak znakomitym oklumentą. Nie miał absolutnie żadnych złudzeń, co do faktu, iż gdyby Lord kiedykolwiek domyślił się, jak wielką wiedzę na jego temat posiadł Severus, ten dawno byłby już martwy. W każdym razie Mistrz Eliksirów zdawał sobie sprawę z tego, że Czarny Pan nigdy nie żywił do nikogo cieplejszych uczuć, ani nie został nimi obdarzony. Jak w takim razie mógłby interpretować w prawidłowy sposób kiełkujące w nim emocje? Wychowany w nienawiści, odrzucony, samotny tak bardzo, że postanowił wyrzec się swego człowieczeństwa. Odrzucił wszystko, stając się potworem, poświęcając się pragnieniu władzy i swej własnej wizji lepszego świata. I tutaj Snape był również pełen podziwu dla Mortisa. Potter także nie miał szans doznać nawet odrobiny ciepła, a jednak potrafił je z siebie wykrzesać. Jakim cudem? I... jak długo jeszcze? Chłopak balansował niebezpiecznie na granicy, którą Voldemort przekroczył już tak dawno temu. Wystarczy jeden, nieuważny ruch, by utracił resztki dobroci, pogrążając się w ciemności. Stając się młodszą kopią swego Mistrza. Severus przymknął oczy, czując przechodzący wzdłuż kręgosłupa dreszcz. Nie, tak nie może się stać. Obecnie Potter i Czarny Pan idealnie się równoważą. Gdyby ta równowaga została utracona... Wszystko zależy teraz od Voldemorta, który już niedługo nie będzie mógł dłużej wmawiać sobie, iż pozbawiony jest wszelkich ludzkich uczuć. Pytanie tylko, co z tym zrobi? Czy nadal będzie w stanie wcielić w życie swój bezduszny plan? 

- Severusie.
- Tak, Alexandrze?
- Przestań wypalać panu Potterowi dziurę w plecach.
- Słucham? - Snape przechylił odrobinę głowę, spoglądając w piwne oczy Morvanta. - Widzisz coś nieodpowiedniego w tym, iż spełniam powinności należące do opiekuna domu, obserwując zachowanie swych podopiecznych? 
- Ależ skąd, to jak najbardziej słuszne. - Śmierciożerca pokiwał poważnie głową, sięgając po kawę. - Jednakże śmiem stwierdzić, że twoją uwagę przyciąga jeden uczeń. Bardzo szczególny, trzeba dodać.
- Co wskazywałoby właśnie na to, by obdarzać go większą uwagą, nieprawdaż?
- Jeśli miałbym być szczery, to nie w tym przypadku. 
- Mamy w sobie coś z hipokryty? - zironizował Snape, unosząc brew. - Przypominam ci, że ty również praktycznie nie odrywasz od pana Pottera wzroku, Alexandrze.
- A ty doskonale znasz tego powód, Severusie.
- Czy aby na pewno słuszny?
- Masz co do tego wątpliwości, drogi przyjacielu? Rozkazy...
- Przestań pieprzyć - warknął, nie pozwalając mu dokończyć zdania, następnie zniżając głos. - Dyskretniej, jeśli łaska. Tak wodzisz za nim wzrokiem, że niedługo ktoś to w końcu zauważy.
- Zazdrosny?
- Nie bądź śmieszny.
- Spokojnie, Severusie, znam swoje miejsce. 
- Czyżby?
- Nie interesują mnie młodzi chłopcy, choć trzeba przyznać, że akurat z tego konkretnego młodzieńca zrobił się całkiem łakomy kąsek.
- Podobno jesteś heteroseksualny. - Snape uniósł nieznacznie kącik ust. - Czyżby coś się zmieniło?
- Powiedzmy, że mógłbym zrobić wyjątek. Mam oczy, przyjacielu.
- Przypominam ci, że mowa o jednym z uczniów. Bardzo szczególnym, jak to sam zresztą stwierdziłeś.
- I kto tu jest hipokrytą. Nie wmówisz mi, że gdyby okoliczności były inne, to sam...
- Dość! - przerwał mu, odkładając ze złością widelec. - Nie zaczynaj swoich durnych gierek, Morvant.
- Severusie... Przecież wiesz, że to tylko drobne przekomarzania. Zazwyczaj nie masz nic przeciwko. - Alex zamrugał zdezorientowany, widząc irytację Mistrza Eliksirów. - O co chodzi? Jesteś dziś wyjątkowo spięty.
- Masz spaczone poczucie humoru. Zostaw te niewybredne żarty dla siebie. - Snape skrzywił się z niesmakiem, patrząc znów na Mortisa. - On jest tylko dzieckiem.
- Potter? - Morvant przeniósł zamyślony wzrok na chłopaka. - Nie, nigdy nie miał na to szansy.
- Nie powinno tak być.
- Co się z tobą dzieje, Sev? Nigdy bym nie przypuszczał, że możesz martwić się o Harry'ego.
- Oczywiście, że się nie martwię - wysyczał Snape, mrużąc oczy. - Ja po prostu stwierdzam fakt.
- Tak, tak... Jasne. - Alex uniósł brwi, wyraźnie rozbawiony, zaraz jednak spoważniał. - To nic złego, że obchodzi cię los tego dzieciaka. Mi również nie jest on obojętny.
- Morvant, wkraczasz na niebezpieczny teren.
- Naprawdę jesteś dziś drażliwy, nigdy nie pozwalasz sprowokować się w ten sposób. Może wpadniesz wieczorem na drinka? Rozluźnisz się trochę.
- Z całą pewnością twoje irytujące towarzystwo sprawi, że spłynie na mnie nagły spokój. - Snape odsunął talerz i wstał, zerkając jednak przed odejściem na przyjaciela. - U mnie o dwudziestej.


+++

Harry stał w progu pogrążonej w mroku sypialni, opierając się o drzwi i próbując zachować ciszę. Obserwował Czarnego Pana, który siedział na parapecie wielkiego okna, zamyślony do tego stopnia, by nie zauważyć jego nadejścia. Mężczyzna wpatrywał się w dal niewidzącym wzrokiem, nie zwracając uwagi na bębniące o szybę krople deszczu, ani potężne pioruny, rozcinające nocne niebo. Oparł czoło o chłodną taflę szkła, przymykając z cichym westchnieniem oczy, a światło błyskawic rozświetlało raz po raz jego smukłą sylwetkę. Harry patrzył na niego, nie mogąc oderwać wzroku od tego zachwycającego obrazu, nie chcąc zakłócać tej magicznej chwili. Riddle był idealny. Harry nie był w stanie pojąć, jak ktokolwiek mógłby tego nie dostrzegać. Podszedł do niego cicho, powoli, by nie wytrącić go niechcący z dziwnego transu. Ten jednak podniósł natychmiast głowę i utkwił w nim lekko zamglone spojrzenie. Potter zatrzymał się, czując niespodziewane dreszcze, kiedy szkarłatne tęczówki lustrowały go uważnie, zupełnie tak, jakby Tom widział go tak naprawdę po raz pierwszy, aż w końcu czarnoksiężnik wyciągnął w jego kierunku dłoń. Chłopak zamarł na chwilę, zaskoczony, zaraz jednak zreflektował się i delikatnie chwycił rękę, która przyciągnęła go bliżej mężczyzny. Voldemort przesunął się, zmieniając pozycję i pociągnął Pottera na swe kolana, tak, by ten oparł się o niego wygodnie, po czym otoczył go silnymi ramionami. Ślizgon nie miał pojęcia, co takiego działo się dzisiaj z jego ukochanym, lecz bynajmniej mu to nie przeszkadzało. Po raz pierwszy zdarzyło się, by Tom był tak spokojny, delikatny, oferując mu dobrowolnie swoją bliskość. Umościł się w objęciach mężczyzny, mając wrażenie, że oto spełniają się jego marzenia. Był szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy. Burza dawno już minęła, lecz w okno wciąż jeszcze uderzały pojedyncze krople wody, a oni trwali tak, pogrążeni w myślach, nie zważając na upływ czasu. Harry nie chciał przerywać tej pięknej chwili. Naprawdę tego nie chciał, lecz przyszedł tu w pewnej sprawie, o którą miał zapytać już dawno. Dręczyło go to już zbyt długo i musiał poznać odpowiedź. 

- Tom?
- Tak, Harry? 
- Chciałbym o coś zapytać.
- Pytaj więc.
- Ustaliliśmy, że cała historia Dumbledore'a o wielkiej miłosnej tarczy i poświęceniu mojej matki, to jedno wielkie kłamstwo.
- Owszem.
- Nie zrozum mnie źle, ale... Jak udało mi się w takim razie przeżyć Avadę?

Riddle zacisnął wargi. Wiedział, że chłopak w końcu zada to pytanie, lecz mimo wielu poszukiwań wciąż nie udało mu się znaleźć pełnej odpowiedzi. Znał zaledwie jedną przyczynę, ale to nie mogło zadziałać w ten sposób, nie tak do końca. Musiało być w tym coś jeszcze, ale każde kolejne rozwiązanie, które przychodziło mu do głowy, było bardziej absurdalne od poprzedniego. Co prawda miał pewne podejrzenia, tylko że nie wiedział jeszcze w jaki sposób mężczyzna do tego doprowadził i dlaczego to działanie objęło również i jego. Po krótkim namyśle uznał, że podzieli się z Harrym tą wiedzą. Nie widział powodu, by tego nie zrobić. W zasadzie, to mogło wyjść mu na dobre. Po sieci kłamstw, utkanej przez Dumbledore'a, chłopak doceni szczerość. Zacisnął zęby i wycedził.

- Zawahałem się.
- Co? - Harry odwrócił głowę, patrząc na niego z niezrozumieniem. - Co masz na myśli?
- Nie przerywaj mi i nie zadawaj pytań, póki na to nie pozwolę. Powiem to tylko raz i nigdy więcej nie wrócimy do tego tematu. Zawahałem się - powtórzył, wbijając nieznacznie palce w dłonie Harry'ego. - Po tym jak usłyszałem przepowiednię i dowiedziałem się, że w czarodziejskim świecie pojawi się ktoś, kto zapragnie pozbawić mnie władzy, ośmielając się zagrozić mej wielkości, mojemu życiu, niemalże obsesyjnie pragnąłem jego śmierci. Możliwości były dwie, ale akurat ten wybór był prosty. Padło na ciebie, dziecko wywodzące się z rodu Potterów. Musiałem cię odnaleźć i pozbyć się potencjalnego zagrożenia. I w końcu mi się udało. Stałem nad tobą, wpatrując się w te wielkie zielone oczy i zastanawiałem się nad tym, jak tak mała istota mogłaby mi przeszkodzić. Mnie! Najpotężniejszemu czarnoksiężnikowi! Nie wyczuwałem w tobie nic niezwykłego. Byłeś najzwyklejszym w świecie dzieckiem o dość wysokiej, ale jednak nie nadzwyczajnej, magicznej sile. Dlaczego nie miałbym cię zabrać, wychować na swego poplecznika, korzystać z twej potęgi, jeśli takowa kiedyś się ujawni? Wizja tak wielkiej mocy kusiła mnie, pociągała... Jednakże uznałem, że to wszystko może nie wystarczyć. Mógłbyś odwrócić się ode mnie lub sam zapragnąć niepodzielnej władzy. Uniosłem różdżkę i rzuciłem klątwę. Nie przewidziałem jednego. Wątpliwości pozostały, a Avada działa tylko wówczas, gdy naprawdę się tego chce.

Harry milczał, przetrawiając usłyszane informacje. Wiedział ile Toma kosztowało to wyznanie. Mężczyzna przyznał się do popełnienia błędu, a to było coś, czego nigdy by się po nim nie spodziewał. Ale to nie mogło być wszystko. Marco, Evan i Voldemort doskonale go wyszkolili, więc chłopak dobrze orientował się w działaniu poszczególnych zaklęć. Zdawał sobie sprawę z faktu, że nawet gdyby Tom się zawahał, to przy jego mocy Avada i tak zdołałaby zabić roczne dziecko, niezależnie od tego, jak wielką posiadałoby siłę. I nigdy nie uderzyłaby także w niego samego.

- To po prostu osłabiło działanie klątwy - stwierdził, marszcząc brwi. - Mimo to powinienem zginąć.
- Powinieneś - przyznał Tom. - Tylko że klątwa natrafiła na niewidzialną, nadzwyczaj potężną barierę, odbijając się od niej i wracając do mnie.
- Ale co to za bariera? Skąd się tam wzięła?
- I w tym tkwi problem, mój Harry, ponieważ jedynym, co mamy, są domysły. Tej informacji mogła udzielić nam tylko jedna osoba. 
- Kto?
- Twórca.
- Dlaczego go w takim razie nie odnajdziemy?
- Ponieważ nie żyje.
- Moja mama? - Serce chłopaka drgnęło, gdy pomyślał o rodzicach. Zacisnął powieki, czując rosnącą w gardle gulę. - Czy... mój tata?
- Żadne z nich. Nigdy nie skalali swej duszy mrokiem. 
- Więc kto?
- Twój chrzestny.
- Syriusz? A co on ma z tym wspólnego? 
- Podejrzewam, że odprawił pewien rytuał, przez który nie tylko wytworzył jedyną w swoim rodzaju tarczę, ale również oddał cząstkę siebie, swojej mocy. Złożył swoistą ofiarę, która zapewnić miała prawidłowe działanie pola ochronnego. Jeżeli istotnie tak właśnie się stało, to rozwiązuje także kwestię tego, że wtedy wydałeś mi się raczej zwyczajny. 
- Nie rozumiem.
- Nic dziwnego, Harry. W tobie naprawdę nie było wówczas nic niezwykłego. Twoja moc, choć całkiem spora, nie stanowiłaby nigdy dla mnie zagrożenia. I gdybym nie pojawił się tego dnia w Dolinie Godryka, nadal by taka pozostała. Wiedziony nienawiścią, zaślepiony pragnieniem władzy, sam wydałem na siebie wyrok. Aktywowałem przepowiednię, oznaczając cię, oddając ci cząstkę swej magii i jednocześnie wprawiając w ruch starożytne zaklęcie, nałożone na ciebie przez Blacka. W konsekwencji tego wszystkiego, to właśnie ja uczyniłem cię tak potężnym. Czyż to nie ironia?
- To... to chore, Merlinie, to tak bardzo popieprzone. Jak to możliwe? I dlaczego nikt nie wiedział o barierze Syriusza?
- Black uczynił w przeszłości wiele dziwnych rzeczy. Jego historia jest skomplikowana, Harry, a ja poznałem tylko nieznaczną jej część. I wciąż jeszcze nie wiemy dlaczego przeżyłem. 
- Co masz na myśli?
- Avada we mnie uderzyła, Harry.
- Ale była osłabiona! Zbyt słaba, by uczynić ci krzywdę, tym bardziej, że pochodziła właśnie od ciebie! 
- Niekoniecznie. Po zetknięciu się z tarczą, której źródło tkwiło w prawdziwie czarnej, dawno zakazanej magii krwi, klątwa przekształciła się, zmieniając swe właściwości. Nie zmienia to jednak faktu, że mimo wszystko powinna mnie zabić lub rozpłynąć się w powietrzu, ale na pewno nie pozbawić mnie ciała, odbierając część mocy i pozostawiając jednocześnie jak najbardziej żywym.
- Nic z tego nie rozumiem, Tom. Nic...
- Spokojnie, mój Harry... Z czasem poznamy odpowiedzi na wszystkie pytania.

Harry, wstrząśnięty rewelacjami, które przekazał mu Riddle, przywarł do niego, szukając w nim oparcia. Przymknął z zadowoleniem oczy, gdy poczuł jak ten obejmuje go jeszcze mocniej. Jak bardzo poplątane muszą być losy jego życia, skoro odnajduje ukojenie w ramionach czarnoksiężnika, który właśnie opowiedział mu o tym, jak próbował go zamordować? Jak okrutnie kpi z niego los, skoro to właśnie jego, ze wszystkich ludzi, obdarzył uczuciem? Jak bardzo on sam musi być obłąkany, by tego właśnie pragnąć? Czy ktokolwiek, kiedykolwiek będzie w stanie pojąć jego szaleństwo? Czy on sam zdoła to zrozumieć? Nie. To przekraczało wszelkie granice pojmowania. I nie było już odwrotu. On tego nie chciał. Bo choć życie bezlitośnie z niego zadrwiło, to jednak ostatecznie właśnie tutaj odnalazł swoje miejsce. 

Nie ma przeszłości. Nic już się nie liczy. Jest tylko tu i teraz.

Ukrył twarz w zagłębieniu szyi mężczyzny, wdychając jego zapach. Wodził swymi gorącymi dłońmi po jego chłodnych dłoniach, splatając ze sobą ich palce. Uniósł głowę i przeciągnął wargami wzdłuż szczęki Riddle'a, składając na niej drobne pocałunki. Voldemort, wyczuwając jego zagubienie, pochylił się lekko i patrząc głęboko w szmaragdowe tęczówki, pocałował go delikatnie, niemal czule, sprawiając, że chłopak rozpływał się w jego ramionach. Harry całkowicie zatopił się w tych subtelnych, niezwykłych doznaniach, odrzucając rzeczywistość i po prostu czując. A czuł bardzo wiele. Rozchodzące się w piersi ciepło, szaleńcze, radosne bicie serca, przyspieszony oddech, kojący chłód, bijący od ciała mężczyzny, przechodzące przy kręgosłupie dreszcze i lekkie drżenie. Zamknął oczy, pogrążając się w przyjemności. Jak to się działo, że gdy tylko Tom go całował, wszystko inne zdawało się już nie istnieć? Liczyła się tylko bliskość, kształtne wargi, zdające się doskonale wiedzieć, czego potrzebuje, język splatający się z jego własnym, przynoszący tyle rozkoszy. I nic inne nie było już ważne, bo byli oni, tylko oni, tak idealnie dopasowani, stający się w tej chwili jednością. To było tak dobre, tak właściwe. Przynosiło ulgę i zapomnienie. Z cichym westchnieniem oparł się znów o mężczyznę, gdy ten przerwał w końcu pocałunek, nie spuszczając jednak wzroku z błyszczących, krwistych oczu. Riddle chwycił go mocno i wstał, przenosząc się na łóżko, po czym ułożył go na nim delikatnie, samemu opadając obok. Potter wtulił się w niego, mrużąc z rozkoszą oczy i niemal mrucząc, gdy ponownie otoczyły go silne ramiona. 

15 komentarzy:

  1. Pierwsza... Kiedy Harry Wyzna mu miłość? Więcej Tortur. Pozdrawiam i zycze weny Czarna Lady

    OdpowiedzUsuń
  2. Iiiii!!! Miałaś rację - TEN Tom był jeszcze lepszy. Wciąż wyniosły i mroczny, ale taki, taki.. mrrrau:) Szkoda, że nie będzie cię tak długo, ale wiernie będę czekać:) Bardzo podobały mi się sceny w szkole - tak rozluźniły atmosferę opowiadania. Nimue

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że nie będzie cię tak długo, ale jakoś postaram się to znieść, najwyżej umrę z tęsknoty za dalszymi częściami tego opowiadania. ;)
    No, ale wracając do tego rozdziału, to muszę przyznać, że jak zwykle mi się podobało. Zwłaszcza cała końcówka z Harrym i Tomem. Voldemort ukazuje w sobie jakieś ludzkie cechy. ;) Fajne też przemyślenia miał Sev. Szkoda mi Toma, zawsze mi było dlatego, że nigdy nie zaznał miłości, mam jednak nadzieję, że będzie umiał ją okazać w stosunku do Harry'ego o ile w ogóle dopuści do siebie to, że mógłby być w nim zakochany. No nic zobaczymy jak to będzie dalej. ;3
    Rozmowa Severusa z Alexandrem była zabawna, umiliła mi rozdział. Chociaż nie aż tak miła jak tulenie się Riddla'e z Potterem to i tak wywołała na mojej twarzy uśmiech.
    A tak poza tym to czekam aż pojawi się Marco. Ciekawe co tam u naszego wampirka. ;P
    Pozdrawiam i do następnej notki. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kya! To było taaakie słodkie! ;D Ale chwila, bo ja już nie pamiętam (tyle czytam blogów, że już mi się troszkę pomieszało -.-) to Voldzio nie wie, że Mortis jest jego horkruksem...? O.O
    Lekcja zaklęć była fenomenalna! Szkoda, że nie mogłam zobaczyć Draco na żywo -,- Chciałabym w przyszłości jakąś akcje z Wesleyami albo z Dropsem. Będzie taka? :D Ciekawe ma nasz tutaj Sev rozmyślania. I ta jeszcze "rozmowa" z Alexem xD Czyżby było między nimi coś więcej? Albo może dopiero będzie jak się wieczorem razem upiją xD
    Pozdrawiam,
    Kawaii-Neko
    P.S.
    Cieszę się, że nie zaprzestaniesz pisania! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, to skoro czytałaś dużo opowiadań, to poleciłabyś coś, bo powoli nie mam czego czytać? Tylko mówie, bardzo możliwe, że jeśli mi coś polecisz, wyjdzie, że już to czytałam

      Usuń
  5. O rany! To jest genialne! Moja ulubiona para: HP/LV, a do tego zły Harry.... O taaak... jeszcze... więcej... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, co oznacza baaardzo częste sprawdzanie, czy może już się pojawił ;)Piszesz świetnie, nawet jeśli są jakieś błędy ja żadnych nie widzę - zbyt jestem zajęta pochłanianiem kolejnych linijek tekstu, żeby zwracać uwagę na coś takiego; po prostu czytam, czytam i czytam - to opowiadanie jest strasznie wciągające. Życzę weny i błagam o ciąg dalszy.
    Z pozdrowieniami,
    Evertens.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytając mam wrażenie że słyszę jak sekundnik odlicza mi czas, bo tak straszna jest ta myśl że dochodzisz do końca! Czytałam niektóre rozdziały w szkole(z telefonem standardowo w piórniku) i nie mogłam się powstrzymać w kilku momentach-uśmiechałam się jak głupia... Większość takich opowiadań kończy się że Harry jednak zabija Toma albo są razem, wszyscy są szczęśliwi, tęcza na niebie itp... Ale jestem zdana na twoją wenę i czekam na następny rozdział z niemniej zapartym tchem niż wcześniej!
    Pozdrowienia
    Kathes

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze, fajny rozdział ;D
    Widać, że chłopakom bardzo podobała się nauka zaklęć domowych, a w szczególności Draco ;p
    Mi jednak najbardziej przypadła do gustu końcówka ;)
    Wiesz, że kocham wszystko co dzieje się między Tomem, a Harrym. Nie mówiąc już o tak miłej sytuacji między nimi ;)
    Kurcze, Riddle tak fajnie go do siebie przygarnął i był z nim szczery ;) i do tego go położył na swoim łożku, otaczając go swoimi ramionami ;) No ale fajnie ;)
    Dobra, kończę, bo mi się jakiś zaciesz przez tą końcówkę załączył ;p
    Pozdrawiam i do następnej notki ;D
    [hp-i-azyl-czasu]
    Sylwia Slytherin ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadanie po prostu FANTASTYCZNE!!!!!! Pomysł niebanalny,w końcu zły Tom i owiany mrokiem Harry!Jak dla mnie super!Czekam z niecierpliwością na dalsze losy bohaterów i wiem,że będą one bardzo ciekawe! Pozdrawiam serdecznie autorkę!Ulka

    OdpowiedzUsuń
  9. Początek rozdziału mnie rozśmieszył, a koniec rozczulił... Ja mam nadzieję, że jeszcze pojawią się tortury :D

    OdpowiedzUsuń
  10. jejku, swietne opowiadanie! kocham ten pairing! : ) ta fabula jest.. prawie idealna. Harry w Slytherinie, Draco jego przyjacielem, Voldie - dobry, Drops - zły, Ron - cham : D zabieram sie za czytanie poprzednich rozdzialow!

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział :3 aczkolwiek przeczytałam po raz 3 całe opowiadanie od początku i doszłam do wniosku iż o zgrozo !! Harry nie miał żadnej ostrzejszej scenki od czasów Marka ;_; wielce mnie to smuci i chodź wiem ze nie chcesz aby cała akcja tak szybko sie toczyła to muszę cie prosić o coś Specjalnego dla Harrego... on jest nastolatkiem, nie moze życ tyle w celibacie! pomysl o hormonach XD

    OdpowiedzUsuń
  12. przeczytalam cale opowiadanie : 0
    ja pierdziele... musze sobie zapisac ten adres www! czekam na wiecej!

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    świetny, Tom taki mroczny, a jednak inny, i te sceny w szkole cudowne...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej,
    boski rozdział, Tom och Tom mi się podoba jest nadal mroczny a jednak i ma inna lepszą stronę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń