środa, 30 stycznia 2013

Rozdział XXXIII


Czarna Lady - niedługo.
Nimue - mówisz? To dobrze, bo bałam się, że przedobrzyłam i był zbyt puchaty;)
Mariposa - nie umieraj!;D Marco pojawi się dzisiaj, a w następnych rozdziałach też będzie go całkiem sporo.
Kawaii-Neko - tutaj nie ma horkruksów. Akcja z Weasleyami? Ale którymi? Całkiem sporo ich jest ;P Z Billem i Charliem będzie na pewno. Co do Severusa i Alexa, to raczej między nimi nic nie będzie. W końcu Morvant jest hetero.
Evertens - dziękuję bardzo za miłą opinię. Aż zbuntowany wen zdecydował się do mnie wrócić;)
Kathes - spokojnie, jeszcze trochę do końca zostało. Co do tego wielkiego szczęścia, tęczy itd, to bez obaw. U mnie raczej tego nie znajdziesz, bo choć lubię happy endy, to nie przepadam za przesładzaniem.
Sylwia Slytherin - ano, nawet mój Tom musi pokazać czasami bardziej ludzką twarz. Ale nie licz na to zbyt często ;P 
Ulka - ha, widzę, że nie tylko ja mam słabość do czarnych charakterów?;)
Angel - pewnie, że się pojawią;) U mnie muszą być co jakiś czas.
Bibi - prawie idealna? Wow, dzięki;) A, tak z ciekawości, czego Ci brakuje?
Vivienn - hmm, faktycznie sporo czasu już minęło. No cóż, Harry musi wytrzymać;P Ale spokojnie, już niedługo się wyszaleje.

Okej, wróciłam. I praktycznie od razu się rozchorowałam. Powietrze w mojej mieścinie chyba źle na mnie wpływa. Ech. Dobija mnie jeszcze sesja, ale myślę, że może mimo wszystko dam radę wstawić kolejną część wcześniej niż za dwa tygodnie, bo mam już połowę. Od dzisiejszego rozdziału przyspieszamy trochę akcję. W następnych postaram się po kolei wyjaśnić i rozwinąć wszystkie wątki, przed nadejściem nieubłaganego końca. Aaa, i mam nadzieję, że nie udusicie mnie za to, co będę w najbliższym czasie wyczyniać z bohaterami.

Miłego czytania!


***

Toma obudziły ciepłe promienie Słońca, wpadające do sypialni przez wielkie okno. Zmrużył oczy, zerkając gniewnie na czarne zasłony i machnął ręką, sprawiając, że natychmiast zajęły właściwe miejsce, a pomieszczenie pogrążyło się w przyjemnym półmroku. Przeciągnął się leniwie, spoglądając na wtulonego w niego Pottera. Chłopak dosłownie zakleszczył się wokół jego ciała, jak gdyby bał się, że Tom nagle zniknie. Czarnoksiężnik wyplątał się delikatnie z objęć Harry'ego, odsunął i podparł się na łokciu. Drugą dłonią dotknął gładkiego policzka chłopaka, po czym obrysował palcami kształt jego ust. Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad swym wczorajszym zachowaniem. Co też podkusiło go, by dobrowolnie tulić dzieciaka i wyznać mu prawdę o swej największej porażce? No cóż, w zasadzie i tak prawdopodobnie prędzej czy później musieliby przeprowadzić tę rozmowę, to było nieuniknione, ale wciąż jednak nie wyjaśniało kwestii jego poczynań względem Pottera. Lord Voldemort nie przejawia ludzkich odruchów. On nie przytula, na litość Salazara! 

Choć gdyby spojrzeć na to z innej strony... Potrafił odnaleźć w bliskości dzieciaka pewną przyjemność. Wykrzywił z zadowoleniem wargi na wspomnienie jego gorących warg, przyspieszonego oddechu, ciała ocierającego się o jego własne. To było dobre. Inne. Nowe. Miał wielu kochanków, lecz już w tym momencie żaden z nich nie mógł równać się z dzieciakiem, którego przecież nawet jeszcze nie posiadł. Dlaczego więc miałby odmawiać sobie czegoś, co wprawiało go w zadowolenie? Oczywiście niezbyt często, nie czuł takiej potrzeby, ale od czasu do czasu? Poza tym Potter tego chciał. Pragnął go. Drżał pod każdym jego dotykiem, łaknąc go, nie potrafiąc mu się oprzeć. Tylko patrzeć jak niedługo przyjdzie do niego, prosząc o więcej, dużo więcej. A Tom mu to da, oczywiście, lecz nie natychmiast. Trochę się z nim pobawi. Doprowadzi go na skraj, do szaleństwa, aż w końcu Harry będzie go błagał o najmniejszy dotyk. Sprawi, że chłopak już nigdy nie zapragnie nikogo innego. Tylko jego. Na zawsze. Wbrew pozorom wcale nie było mu łatwo zachować nad sobą kontrolę, gdy to ponętne, młode ciało wtulało się w niego, tak chętne i gorące. Ale poczeka. Będzie cierpliwy. A potem weźmie to, co mu się należy. Dostanie wszystko, czego tylko zapragnie. Zmrużył oczy na samą myśl o czekających go rozkoszach. 

Uśmiechnął się nieznacznie i przesunął, opierając dłonie po obu stronach głowy chłopaka. Zawisł nad nim, pochylając się i skubnął delikatnie zębami jego szyję, owiewając ją ciepłym oddechem. Wysunął koniuszek języka i począł wodzić nim po linii szczęki, schodząc raz po raz na szyję oraz przygryzając lekko płatek ucha. Z satysfakcją odkrył, że jego działania wywołują pożądany rezultat, gdyż dzieciak zaczął się wiercić i jęknął cicho. Riddle zmierzył spojrzeniem drobną twarz Harry'ego, przechylając nieco głowę. Chłopak wyglądał w tym momencie naprawdę pociągająco. Przydługie, czarne, rozczochrane podczas snu włosy rozrzucone były w nieładzie na poduszce. Długie rzęsy rzucały cień na policzki, które zdobiły małe rumieńce. Usta rozchyliły się nieznacznie, jakby prosząc o pocałunek. Najchętniej wziąłby go natychmiast, tu i teraz, nie bacząc na nic. Z trudem zapanował nad sobą, rezygnując z tego pomysłu, choć nie zdołał powstrzymać się od zatopienia w tych kuszących wargach. Potter zamruczał z zaskoczeniem i obudził się w końcu, a szmaragdowe oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Zaraz jednak powieki opadły z powrotem, a Marvolo poczuł jak drobne dłonie przyciągają go jeszcze bliżej. Pozwolił Harry'emu na to, by wsunął je pod jego koszulę. Chłopak skorzystał z tego i już po chwili jego dłonie próbowały znaleźć się wszędzie, gdzie tylko mogły dotrzeć, badając zachłannie każdą krzywiznę i odkrywając czułe miejsca na ciele starszego mężczyzny. Tom wiedział, że młodzieniec pozwoliłby mu teraz na wszystko, czego by tylko zażądał, ale wiedział także, że to jeszcze nie czas. Oderwał się więc z trudem od chętnych ust i wstał z łóżka. Zlustrował wzrokiem leżącą na nim postać i uśmiechnął się mimowolnie, kiedy zobaczył zamglone z pożądania, zielone oczy.

- Tom? - Harry uniósł się lekko na łokciach. Nie zauważył, że prześcieradło, którym był owinięty, zsunęło się, odsłaniając jego płaski brzuch. Tom przejechał językiem po wargach i zmusił się do spojrzenia na twarz młodego Blacka. - Dlaczego wstałeś?
- Już późno, Harry. Musisz wracać.
- No tak - westchnął, opadając ze zrezygnowaniem na poduszki. - Hogwart. 
- Skąd ta niechęć? - zapytał Tom, unosząc brew. - Jeszcze niedawno nazywałeś ten zamek swoim domem.
- To było wcześniej. Teraz mój dom jest tutaj - mruknął Potter. 

Zamknął oczy i wtulił twarz w poduszkę, wydając z siebie ciche westchnienie. Nie mógł widzieć, że usta Voldemorta rozciągają się w złowrogim, triumfującym uśmiechu.


+++

Ryan zamknął cicho drzwi dormitorium, starając się nie obudzić Folisona. Oparł czoło o chłodną, drewnianą powierzchnię i odetchnął głęboko, przymykając na moment powieki. Zagryzł wargę, powstrzymując wyrywający się z gardła krzyk, a drżące palce zacisnął mocniej na pomiętym kawałku pergaminu. 
Kolejny list. Kolejne słowa nasączone jadem. Nie widział ojca od pamiętnej nocy po ceremonii przydziału. Nie chciał go widzieć. Nie chciał słyszeć krzyków, przekleństw i oskarżeń. Nie mógł już dłużej znieść niechęci, wstydu i wstrętu w jego oczach. Nie mógł wybaczyć mu tego, co stało się tamtej nocy. Tego, co zrobił mu tylko dlatego, że został przydzielony do Slytherinu. Nie był w stanie zapomnieć krzywd i poniżeń, które towarzyszyły mu przez ostatnie miesiące. Wszystko runęło w momencie, gdy ojciec przeniósł się do Londynu, a to, że jego syn trafił akurat do Domu Węża, tylko to przypieczętowało. 

Wcześniej było znośnie. Widywali się jedynie podczas wakacji, których sporą część Ryan i tak spędzał u znajomych. Nie robiło to wielkiej różnicy, gdyż ojca i tak prawie nigdy nie było w domu. Wciąż ganiał gdzieś, podróżując z miejsca na miejsce, pogrążając się w pracy i pragnieniu zemsty. Nie tworzyli już prawdziwej rodziny. Zupełnie inaczej, niż przed śmiercią matki. Ryan tęsknił za nią. Brakowało mu jej czułego głosu, błyszczących oczu, pięknego uśmiechu. To po niej odziedziczył rysy twarzy, blond loki i jasne, niebieskie oczy. Miał także podobny do niej charakter. Wtedy, tuż po tym jak odeszła, tego nie rozumiał, ale teraz wiedział już dlaczego ojciec się nie uśmiechał, zamiast tego krzywiąc się, ilekroć na niego spojrzał. Za bardzo mu ją przypominał. A straszna prawda o jej prawdziwym życiu - drugim życiu - pogłębiała poczucie zdrady i opuszczenia. Z każdym dniem ojciec i syn oddalali się od siebie coraz bardziej, aż stali się obcymi dla siebie ludźmi. Ryan nie szukał już u niego wsparcia i zrozumienia, doskonale wiedząc, że nie jest w stanie mu tego dać. Już nie. W ich relacjach zapanowała niemalże całkowita obojętność. Do czasu. Bo teraz już nic nie było takie jak dawniej. Pan Moore upomniał się o syna, chcąc za wszelką cenę wykorzystać go w swych planach. Nie interesował go zupełnie fakt, iż Ryan nie chce mieć z nim już nic wspólnego. Nie po tym wszystkim, czego doświadczył z jego ręki. Przyrzekł sobie, że nigdy nie stanie się taki jak jego ojciec. Odepchnął się od drzwi, ruszając ciemnym korytarzem. Miał dość. Dzisiejsza wiadomość przepełniła czarę goryczy. Ryan dokonał wyboru. Zdecydował się podążyć śladami matki. Wszedł do Pokoju Wspólnego, zatrzymując się jednak tuż po przekroczeniu progu, kiedy dostrzegł skuloną na fotelu postać. Zbliżył się powoli w tamtą stronę i przysiadł na pobliskiej kanapie.

Theo siedział w fotelu przed kominkiem, wpatrując się w wygasające palenisko. Jego ciało przeszył dreszcz, spowodowany chłodnym powietrzem, więc objął się ramionami, by ogrzać się choć trochę. W lochach zawsze było zimno. Ogień dawno strawił już polana, które sczerniały, jedynie lekko się żarząc, nie wydzielając tak potrzebnego mu ciepła. Poruszył nogami i syknął cicho, gdy poczuł nieprzyjemne mrowienie. Chciał je rozprostować, lecz wzdrygnął się, kiedy tylko jego bose stopy zetknęły się z lodowatą kamienną posadzką. Szybko podniósł je z powrotem i skulił się na siedzisku. Całe jego ciało było zdrętwiałe i obolałe. Ile godzin już tak siedział? Dawno przestał odmierzać czas i zerkać ze zniecierpliwieniem w stronę ściany z portretem Salazara, która stanowiła wejście do komnat Slytherinu. Teraz na jego twarzy widoczna była jedynie rezygnacja. Robiło się jasno. Czekał całą noc. Nadaremno. Dziś nie wrócił w ogóle. Pogrążony w myślach chłopak nie zauważył nawet, że od jakiegoś czasu ma towarzystwo. Choć kogo mógłby się spodziewać o tak wczesnej porze? Ślizgoni nie należeli do osób zrywających się z łóżka o świcie.

Ryan oparł się wygodnie i z zaciekawieniem przyglądał się przyjacielowi. Wyglądało na to, że Theo nie dostrzegł jego przybycia. Siedział zamyślony i wpatrywał się pustym wzrokiem w dogasający ogień. Ciemne włosy opadły na twarz chłopaka, skrywając jego oblicze, lecz mimo wszystko Ryan zdążył zobaczyć głębokie cienie pod oczami Theodora, wyraźnie kontrastujące z bladą cerą. Skulone ciało drżało lekko, przez panujący w lochach chłód. Dlaczego tak siedział, smutny i samotny, choć cały zamek pogrążony był jeszcze w głębokim śnie? Czy spędził w ten sposób całą noc? I wtedy kamienna ściana poruszyła się, otwierając wejście do Pokoju Wspólnego. 

Theo poderwał gwałtownie głowę, spoglądając na wejście, a jego twarz rozjaśniła się na widok przybyłej osoby. Nareszcie wrócił. Radość chłopaka nie trwała jednak długo. Harry przeszedł przez pomieszczenie raźnym krokiem i zniknął w korytarzu prowadzącym do dormitorium, nawet nie zerkając w jego stronę. Najzwyczajniej w świecie go nie zauważył, ale to nie to sprawiło, że Nott zacisnął powieki i skrył twarz w trzęsących się dłoniach. Harry był szczęśliwy, tak po prostu, co dało się zauważyć na pierwszy rzut oka. Ale czego innego mógł się spodziewać? Został tam całą, calutką noc. Z nim. Obrazy podsuwane przez rozbujałą wyobraźnię, dotyczące tego w jaki sposób Harry mógł spędzić tę noc, przewijały się w wyobraźni chłopaka, sprawiając mu niewyobrażalny ból i rozrywając na kawałki jego duszę. I wiedział, że sam był sobie winien. Nigdy nie powinien był zakochiwać się w swoim najlepszym przyjacielu. Przyjacielu, który nie widział świata poza Czarnym Panem - wspaniałym mężczyzną, z którym Theo nie miał najmniejszych szans.

- Jaki ja jestem głupi - szepnął, zaciskając palce we włosach. - Tak strasznie, okropnie głupi.

Oczy Ryana rozszerzyły się z zaskoczenia, a usta lekko rozchyliły, kiedy dotarła do niego prawda. Zachowanie Theo było aż nadto wymowne. Serce Ślizgona ścisnęło się boleśnie na samą myśl o cichym cierpieniu chłopaka. Więc czuł coś do Pottera... W Ryanie zaczęła narastać złość. Jak Mortis mógł zachowywać się w taki sposób, tak ostentacyjnie pokazywać swe szczęście, ignorując Theodora? Jak mógł tak bezlitośnie go krzywdzić, nie zważając na jego uczucia! Dlaczego? Chyba że... O Merlinie, a jeśli nie wiedział? Tak, to by wszystko wyjaśniało. Mimo wszystko Ryan nie mógł uwierzyć, że Harry świadomie raniłby przyjaciela. Prawdopodobnie nie miał o niczym pojęcia. Nikt nie zauważył. On także, choć przecież tyle czasu spędzał na skrytej obserwacji Notta. Theo grał doskonale, nie pokazując innym głęboko skrytych emocji, które najwyraźniej ukazywały się jedynie w rzadkich chwilach. Takich jak ta. Znosił wszystko dzielnie, nigdy się nie skarżył i nie wspominał nawet słowem o swym nieszczęściu. I Ryan cierpiał teraz razem z nim, nie będąc w stanie patrzeć na udrękę osoby, na której tak bardzo mu zależało. A cichy, pełen bólu szept Notta sprawił, że nie mógł dłużej siedzieć bezczynnie. Zerwał się z kanapy i opadł przed nim na kolana, chwytając dłonie chłopaka i odciągając je od jego twarzy.

- Nie mów tak - błagał cichym, lecz żarliwym głosem. - Proszę, nie mów tak.

Theo patrzył z niezrozumieniem na Ryana, zdumiony jego obecnością. Nagle poczuł bolesne ukłucie strachu. Jak długo Moore tutaj siedział? Ile zobaczył? Wyrwał ręce z jego uścisku, nieznacznie się odsuwając. Nie rozumiał dlaczego błękitne oczy chłopaka, zazwyczaj tak bardzo przecież pogodne, teraz są smutne i pochmurne. Czy to przez niego? Nie chciał współczucia. Niepotrzebna mu niczyja litość. Na pewno nie z takiego powodu. Odepchnął go i wstał, spoglądając na niego ze złością.

- Zostaw mnie - warknął. - Co tu robisz?
- Nic. Po prostu zobaczyłem cię i postanowiłem się przysiąść, ale w ogóle nie zwróciłeś na mnie uwagi.
- Więc siedziałeś tutaj, ot tak sobie, i się na mnie gapiłeś? 
- Noo... - Ryan przygryzł wargę, spuszczając wzrok. - W zasadzie to tak.
- A nie pomyślałeś o tym, że mogę nie życzyć sobie twojej obecności? Jak długo już tu jesteś?
- Wystarczająco. Theo, ja...
- Zamknij się - syknął Nott i pochylił się nad blondynem. - Nie waż się nikomu wspomnieć o tym, co zobaczyłeś, albo dowiesz się jak dobrym jestem śmierciożercą. Rozumiemy się?
- Nie zdradziłbym cię. - Ryan podparł się na łokciach, nerwowo obserwując górującego nad nim Ślizgona. - Theo, usiądź, proszę. Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. 
- Nie możesz tego w sobie dusić!
- Słucham?! - Theo chwycił przód szaty chłopaka, przyciągając go bliżej siebie. - Nie waż się wtrącać w sprawy, które cię nie dotyczą, Moore.
- Nie dotyczą...? Ty nic nie rozumiesz! - wrzasnął, kierowany nagłym impulsem. - To dotyczy mnie bardziej, niż sobie wyobrażasz. Nie mogę tak po prostu siedzieć z założonymi rękoma i patrzeć jak się męczysz, dusząc w sobie to wszystko. Nie zniosę tego!
- Bo? - Theo wyglądał na zdezorientowanego tym wybuchem. - Co ty pieprzysz, człowieku? Niby dlaczego miałoby cię to w ogóle obchodzić?
- Nie rozumiesz? - Ryan wyciągnął dłoń, dotykając jego policzka. - Theo...
- Co ty robisz? Przestań.
- Nie, proszę. Pozwól mi. Chociaż raz.
- Niby dlaczego?
- Theo, proszę. - Ryan zbliżył swą twarz do twarzy Theo, przymykając lekko powieki. - Dlaczego nie rozumiesz? Theo...
- Jasna cholera, Ryan - szepnął Nott, marszcząc brwi. - Ty chyba nie...?
- Tak.

Ryan widział jak poszczególne emocje pojawiają się na twarzy przyjaciela. Szok, niedowierzanie, podejrzliwość. Czarne oczy błyszczały, kiedy chłopak zacisnął mocniej pięści na jego szacie i przyciągnął go jeszcze bliżej. Zmrużył oczy i wpatrywał się w niego intensywnie, jak gdyby chciał zajrzeć do jego wnętrza. Moore przygryzł wargę i kiwnął głową. Odsłonił się przed nim. Pozwolił, by Nott wdarł się do jego umysłu, szukając potwierdzenia. W działaniu Ślizgona brakowało zwykłej delikatności. Nie przejmował się tym, że sprawia Ryanowi ból. Przeszukiwał gwałtownie jego umysł, tropiąc choćby nikłą oznakę fałszu, choćby ślad podstępu. Przerwał dopiero wtedy, gdy upewnił się, że Moore powiedział prawdę. Zanim oczy Theo pociemniały, a usta wpiły się w wargi Ryana, ten zdążył jedynie pomyśleć z goryczą o tym, jak dobrze Potter wyszkolił swego przyjaciela. 


+++

Harry patrzył z uniesioną brwią na małą sówkę, która niezdarnie wylądowała w misce z owsianką. Pokręcił pobłażliwie głową i wydostał ptaka z kleistej mazi, oczyszczając zaklęciem jego skrzydła. Sówka zahukała z wdzięcznością i zabrała się za kawałek bekonu na talerzu Malfoya.

- Sio! - warknął chłopak, odpędzając ją od siebie. - Spadaj, to moje!
- Daj jej spokój - zaśmiał się Potter i poczęstował niezrażonego ptaka swoją porcją. - Weź sobie następny.
- Coś ty taki radosny dzisiaj, co? - Draco zerknął na niego podejrzliwie. Zaraz jednak przeniósł spojrzenie na trzymany przez niego list. - Od kogo?
- A coś ty taki ciekawski, co? - parsknął, otwierając kopertę. - Od Marco.
- Marco? - Blaise zmarszczył brwi i zajrzał mu przez ramię. - Przecież zaledwie wczoraj się z nim widzieliśmy.
- Już się za nim stęsknił - westchnęła Pansy, złośliwie się uśmiechając. - Urocze.
- Taa, ale co się dziwić? - dodała Dafne. - Nasz Harruś jest przecież taki kochany, prawda?
- Oczywiście - wyszczerzyła się Milicenta. Rozejrzała się dyskretnie i ściszyła głos. - Szczególnie milusi jest wtedy, gdy kogoś torturuje. Sama słodycz.
- Mam się z nim spotkać - powiedział Harry, ignorując zaczepki dziewczyn. - Popołudniu, we Wrzeszczącej Chacie.
- Napisał po co? - spytał Draco, widząc zaniepokojenie na twarzy przyjaciela. 
- Nie. - Potter pokręcił głową i schował list do torby. - Stwierdził tylko, że to ważne.
- No cóż, może to nic takiego. - Blaise poklepał go po plecach. - Nie warto martwić się na zapas. A tak w ogóle, to widział ktoś Theo i Ryana?
- Ostatni raz wieczorem. Jak wróciłem do zamku, to Theo już nie było.
- Dziwne. Ciekawe gdzie się podziali?


+++

Marco czekał na Harry'ego w podziemnym tunelu, prowadzącym do Wrzeszczącej Chaty. Potterowi nie podobał się wyraz twarzy mężczyzny. Wiedział, że coś było nie tak, ale nie miał pojęcia, o co może chodzić. Przecież jeszcze wczoraj wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku. A może jednak nie? Może coś mu umknęło? Im dłużej o tym rozmyślał, tym więcej niepokojących szczegółów zauważał w postawie wampira. Jak Harry mógł to zlekceważyć? Tym bardziej, że jedynie on znał Marco na tyle dobrze, by to wszystko dostrzec. Boleśnie zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo był ostatnio rozproszony. Ale co się stało? Wampir wydawał się wyjątkowo spięty, poza tym, gdyby nie było to naprawdę ważne, na pewno nie zabierałby go od tak z Hogwartu. Całe szczęście, że był weekend. 

- Marco, co...
- Nie tutaj.

Wampir przyspieszył, więc Potter musiał raz po raz podbiegać, by dotrzymać mu kroku. Co tu się dzieje? Nagle, bez ostrzeżenia, Marco chwycił boleśnie jego ramię, a już po chwili stali w salonie Black Manor. Nagara podszedł do barku, nalewając sobie sporą dawkę whisky, którą wypił jednym łykiem, od razu napełniając ponownie kieliszek. Ten także opróżnił natychmiast, odwracając się w końcu do zdezorientowanego chłopaka. Podszedł do niego, wplatając palce w jego włosy i przyciągnął drobną twarz do pocałunku. Harry zamarł. Co on, do diabła, wyrabia? Przecież jest z Evanem. Tak nie można. Próbował odepchnąć mężczyznę, lecz ten tylko mocniej go objął, uniemożliwiając mu ucieczkę.

- Marco, nie!

Potter zacisnął powieki, spodziewając się brutalnego pocałunku. Zamiast tego poczuł jedynie delikatne, czułe muśnięcie, po czym wampir przytulił go, kryjąc twarz w jego włosach.

- Marco?
- Cii...
- Co się dzieje?

Marco odsunął się nieznacznie, by móc na niego spojrzeć i zmrużył oczy, wpatrując się w szmaragdowe tęczówki. Przesunął palcem po policzku chłopaka, drugą dłoń wsuwając pod jego koszulkę, gładząc plecy. Harry ponownie spróbował się odsunąć, lecz Marco trzymał go mocno. Ukrył twarz w zagłębieniu jego szyi i szepnął:

- Mogę?
- Co? Nie, Tom...
- Nie ma go tu. Zależy ci na mnie choć trochę? 
- Przecież wiesz, że tak.
- Więc pozwól mi ostatni raz. Ostatni raz, nim dowiesz się wszystkiego.
- O czym ty mówisz?
- Za chwilę.

Wbił kły w szyję Ślizgona, który jęknął cicho, zaciskając palce na koszuli mężczyzny. Harry zdążył już zapomnieć jakie to cudowne uczucie. Oddychał płytko, bezskutecznie próbując stłumić narastające pożądanie. Rozszalałe zmysły skutecznie otępiały jego umysł, nie dopuszczając do niego żadnych logicznych myśli. Tylko gdzieś głęboko w jego duszy coś uparcie szeptało, że to złe, że to nie tak. Marco wysunął kły, liżąc rankę i obdarzył go namiętnym pocałunkiem, rozchylając językiem jego wargi. Chłopak odwzajemnił pocałunek, zapominając o otaczającym go świecie. I nagle wszystko się skończyło, a Potter zorientował się, że stoi na środku salonu i opiera się o wampira, który ponownie ukrył twarz w jego włosach. Zamrugał z oszołomieniem, próbując dojść do siebie. Po chwili Nagara pocałował delikatnie skroń podopiecznego i odsunął się od niego, podchodząc do szafki. Wyciągnął z niej kilkanaście flakoników z mglistą cieczą i ustawił je w rzędzie, tuż obok leżącej na stoliku myślodsiewni. Wspomnienia.

- To zawartość skrytki numer siedemset osiemdziesiąt dziewięć.

23 komentarze:

  1. Ah SESJA znam ten ból terz z nia walcze. Trzymam kciuki za twoje egzaminy. :)
    A co do rozdziału jak zwykle rewelacyjny. Warto było czekać. Scena z Tomem i Harrym boska. Jestem bardzo ciekawa co to za wspomienia. Już się nie mogie doczekać next.
    Pozdraiwm i życze dużoooooooooooo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. A co z Umbridge? czuje niedosyt po tym rozdziale, rozumiem rozkojarzenie i brak czasu , aczkolwiek liczę ze następny rozdział powali mnie na kolana inaczej znajdę cie i ukaram XD
    A poważnie to myślę że trochę mało krwi i bólu ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, jaki zdesperowany Marco. ;D Brakowało mi go troszeczkę, więc cieszę się, że już się pojawił i będzie go dużo w następnych notkach. ;) No cóż nie dziwię się, że Harry nie mógł się oprzeć tak pięknemu wampirkowi, ale czuję, że Tommy nie będzie zadowolony, zwłaszcza po tych swoich przemyśleniach o chłopaku. Które tak nawiasem mówiąc, były cudowne, super, świetne xDD
    Hmm, hmmm na początku już mi się wydawało, że dojdzie do czegoś więcej, ale tak też mi się podoba. Uwielbiam takiego Toma, ech... :3
    No i jest jeszcze Ryan, który w końcu postanowił wziąć sprawy w swoje ręce (usta? ^^) i podszedł do naszego, biednego Notta, pogrążonego w rozpaczy. I chociaż tak troszeczkę, naprawdę troszeczkę mi nie pasowała ta brutalność Theo, to i tak bardzo się cieszę, że może coś pomiędzy nimi będzie, i Theo w końcu zapomni o Potterze zakochanym w Tomie, którego zdradza z Marco. XDDD No może jeszcze nie aż tak bardzo zdradza, ale jednak coś się dzieję. ;P Osobiście to mi się podoba, ale Marco... Na prawdę mam uczucie, że będzie miał przechlapane, o ile w ogóle Tom się dowie o tym co było. Oczywiście Riddle jest najlepszy, więc jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że się dowie...
    Dobra, koniec bredzenia! Bo nic dobrego nie wyniknie z tego mojego komentarza. Wracaj do zdrówka i mam nadzieję, że poradzisz sobie z sesją! ;)
    Pozdrawiam i do następnej. :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmmmm rozdział jak zwykle cudowny.Takiej zawartości skrytki numer siedemset osiemdziesiąt dziewięć się nie spodziewałam. Nie chciałabym być w skórze Maco gdy Tomuś dowie się o tym co łączyło jego i Harry`ego. Tak jak powiedziała Mariposta "Ryan (...) postanowił wziąć sprawy w swoje ręce (usta? ^^) ". Życzę szybciutkiego powrotu do zdrowia~*~ Czarna Lady

    OdpowiedzUsuń
  5. OOOOO, biedny Theo:( ale przynajmniej wyjaśniła się sprawa między nim, a Raynem - a raczej bardziej skomplikowała:) Za to Tom był zabójczy - "Lord Voldemort nie przejawia ludzkich odruchów. On nie przytula, na litość Salazara!" Widać nawet on nie może oprzeć się Harrusiowi:p już nie mogę się doczekać kontynuacji! Nimue

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie to aż mi wstyd... Czytam Twoje opowiadanie od dawna, chyba odkąd zostawiłaś mi linka w komentarzu (HP i Zatajone Dziedzictwo), ale zawsze miałam zbyt wielkiego lenia, żeby skomentować :p Kurcze... Harruś ma tu tyle opcji, a wybrał Toma ;/ ale cóż, czekam na rozwój, może dzięki niemu Riddle stanie się bardziej "ludzki".. Szkoda mi Theodore'a... Zakochał się w najlepszym przyjacielu i co z tego ma? Mam nadzieję, że Ryan się nim zaopiekuje. Urwałaś w najlepszym momencie! :D Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
    Pozdrawiam i weny życzę:)
    Caathy.x1

    OdpowiedzUsuń
  7. O masakra! kobieto, a Ty mówisz, że to ja trzymam w niepewności ;p
    Weź napisz kolejną notkę, bo już się nie mogę doczekać, by dowiedzieć się co się kryje w tych wspomnieniach!
    No ale to musi być coś szokującego, skoro wampir się tak zachowywał.
    Wow, ale mam dużo obaw co do tego...
    Nie mniej jednak muszę wspomnieć o Voldemorcie ;)
    Kurcze, podobają mi się jego myśli, ale i niepokoją. Może skrzywdzić Harry'ego, czego się obawiam. Niech i on się serio zakocha w chłopaku i niech żyją długo i szczęśliwie ;D
    Fajnie obudził Ślizgona ;D
    No i szkoda mi Theo... Ale może Ryan wypełni pustkę w jego sercu po Potterze.
    Pozdrawiam i niedługo zapraszam do mnie ;)
    Myślę, że dziś skończę notkę, by ją wstawić. Ewentualnie pojawi się jutro ;p
    Sylwia Slytherin ;* [hp-i-azyl-czasu]

    OdpowiedzUsuń
  8. Uch, urwać w takim momencie, nie napisać ani słowa o wspomnieniach? I ja biedna muszę czekać do następnej notki ;c ;>
    Bardziej podoba mi się paring Harry/Tom ale i tak mam wielkie nadzieje do Ryan/Theo(szkoda chłopaka bo Potter raczej nie zrezygnuje z Voldiego) ;)
    Podobnie jak Vivienn czekam z niecierpliwością na krwawe scenki z Dolores ;)

    Duuużo weny i wolnego czasu ;]
    Kathes

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do Dolores tak więcej KRWIII!!! Należy się francy za tykanie Harry'ego. ~*~ Czarna Lady

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam całego bloga w jeden dzień... Huhu, jestem genialna.
    Twój blog jest nieziemski, wszystko tak opisane... I dużo miłości :) "Nasz Harruś jest przecież taki kochany."
    Szkoda że jednak Tom coś zmajstrował, bo przecież Marko z Harrym tak do siebie pasują (pomijając fakt że Marko jest pewnie z 10 lat starszy).
    Wracaj z tymi drastycznymi mękami nad Umbridge bo jędza sobie zasłużyła ;)
    Czekamy na następne odcinki :)
    Pozdrawiam - Bloody Vicky

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak pani powyżej, przeczytałem całego bloga w 2 dni. Jest świetny, chociaż troche mnie mdliło przy torturach. Myślałem że że Harry wyswobodzi się od Toma i zakocha w Rayanie, ale jak widac, źle myślałem.
    Pozdrawiam~ Psuja34 ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Droga Autorko...
    Torturujesz nas tak długim oczekiwaniem na kolejną notkę. Zupełnie jak Mortis :D

    Bloody Vicky

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj tam, oj tam. Wszystko się jeszcze może zmienić xD
    Na serio? Troszkę mi się tak głupio zrobiło -.-
    Czy Nott i Ryan zniknęli z śniadania z tego powodu co myślę? @*^-^*@ [If you know what I mean xD] Tylko dlaczego tego nie opisałaś, co?! FOCH. Nie sądziłam, że Nott zareaguje właśnie tak. O.o
    Muszę powiedzieć, że według mnie w tym rozdziale Marco zachował się jak skończony cham (żeby nie powiedzieć czegoś niekulturalnego). Przecież on wiedział, że Mortis kocha się w Voldim, a on sam podobno jest z Evanem! ... Czy tylko ja nie pamiętam o co chodziło z tą skrytką 789? -.-
    P.S.
    Chodziło mi o Rona, tą su... tzn. Ginny itp. Ogólnie o wszystkich ,którzy założyli antyfaklub Harrego. Będzie coś? :D
    Pozdrawiam,
    Kawaii-Neko

    OdpowiedzUsuń
  14. Porzuciłas bloga? Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej,
    co z Umberdige? Theo czekał całą noc na Harrego, Rayan wyznał swoje uczucia, ciekawe co ro za wspomnienia….
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  17. Super opowiadanie szkoda ze porzucone :( Mam nadzieje ze może kiedyś wrócić i będziesz pisać dalej :) pozdrawiam serdecznie życzę wszystkiego dobrego

    OdpowiedzUsuń
  18. Minęło pięć lat od wstawienia ostatniego rozdziału, a ja nadal czekam i będę czekać, bo jest ono jednym z najlepszych ficków o tej tematyce. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś sprawdzając spis rozdziałów okaże się, że powstał nowy.
    Życzę weny
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Czekam... Jak koleżanka na górze. Blog jest cudowny i bardzo mi się podoba. Mam nadzieję na twój powrót.
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego czego zechcesz ❤����

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej,
    wspaniały rozdział, co z Umbridge teraz? ocho Rayan wyznał swoje uczucia... a te wspomnienia
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Po tylu latach w dalszym ciągu czekam na kontynuację:( To ff na zawsze zostanie w moim sercu.

    OdpowiedzUsuń