niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział V


Cichy szept... Harry... szare oczy... Harry... czarne, długie włosy... Harry... zawadiacki uśmiech... Harry... Puk, puk! ...Otwórz oczy, Harry...

Potter zerwał się gwałtownie, rozglądając się nieprzytomnie. Puk, puk! Spojrzał w kierunku okna, mrużąc oczy pod wpływem światła. Niemożliwe. Sięgnął po okulary leżące na szafce, po czym ponownie zerknął na okno. Nic się nie zmieniło. Kruk. Kto używa takich ptaków do wysyłania wiadomości? Zwlókł się niechętnie z łóżka, potrząsając z uporem głową, próbując pozbyć się wciąż rozbrzmiewającego w jego umyśle szeptu. Znów miał ten sen, ile jeszcze minie nim przestanie go nękać? Wpuścił ptaka do pokoju, odwiązując od jego nóżki list, a z każdą przeczytaną linijką z jego twarzy biło coraz większe niedowierzanie. W końcu znów spojrzał na kruka i mruknął:

- Mogłem się tego spodziewać.

Potter,
W szalonej głowie dyrektora zrodził się pomysł, aby wznowić naukę oklumencji.
Słyszałem, że Twój nowy opiekun już Cię tego jakimś cudem nauczył, lecz
Dumbledore nie przyjmuje tej informacji do wiadomości, twierdząc, że i tak
muszę tracić na Ciebie czas. Przygotuj się więc na moją kilkudniową wizytę, od początku kolejnego tygodnia.
SS

"Ten stary pryk nigdy nie da mi spokoju", pomyślał ze złością i ruszył na poszukiwania Marco. Znalazł go w salonie, żywo dyskutującego o czymś z Lupinem. Wydawało się, że pochłonięci rozmową mężczyźni nawet nie zauważyli jego przybycia. Zerknął na Remusa, uśmiechając się mimowolnie. Cieszył się, że jego przyjaciel dogaduje się z Marco. Zastanawiał się czasem, czy Lunatyk wie, że ma do czynienia z wampirem. Wyczulone zmysły wilkołaka powinny naprowadzić go na odpowiedni trop, bo z tego co wiedział, to Nagara od razu zorientował się, że przyjaciel Harry'ego cierpi na likantropię.
Usiadł obok swego opiekuna i cierpliwie czekał, aż ten zwróci na niego uwagę. W końcu jednak zirytował się i bezczelnie wpakował się na kolana mężczyzny, który wytrzeszczył na niego oczy.

- Coś się stało? - mruknął. - Czy od tak postanowiłeś zrobić sobie ze mnie fotel, hmm?
- Od przyszłego tygodnia będziemy mieć towarzystwo - pokazał mu list.

Żaden z nich nie zauważył badawczego spojrzenia, którym obdarzył ich Huncwot. Ich uwadze umknął także dziwny błysk w jego oku, gdy wzrok mężczyzny padł na dłoń Marco, spoczywającą na biodrze Gryfona. Wampir po przeczytaniu wiadomości tylko prychnął, podając pergamin Remusowi, aby i on zapoznał się z jego treścią. Wilkołak wykrzywił drwiąco wargi. W tym momencie Potter doszedł do wniosku, że chyba mają na niego zły wpływ. Zwykle łagodny i spokojny Lupin zaczynał nabierać charakteru i raz po raz pokazywał już nawet pazurki. Zastanawiał się kto działa na niego gorzej: on, czy Marco. Choć to chyba bez różnicy, obaj przecież są okropni. Uśmiechnął się w duchu na tę myśl, podobało mu się to, jak zmieniło się jego życie. Po raz pierwszy czuł, że jest w odpowiednim miejscu, z odpowiednimi ludźmi. "No... może nie do końca ludźmi", zauważył z rozbawieniem.

- No młody, zbieraj się - przerwał mu rozmyślania Nagara. - Idziemy trenować.
- Co tym razem? - zaniepokoił go trochę wredny uśmieszek, błąkający się na wargach mężczyzny.
- Zobaczysz - wampir wstał, spojrzawszy jeszcze na Remusa. - Do zobaczenia jutro.
- Tak, dzięki. Trzymaj się, Harry.
Po tym jak ich przyjaciel zniknął w zielonych płomieniach, Potter skierował pytający wzrok na Marco.
- Za co ci dziękował?
- Nieważne. Dowiesz się w swoim czasie.
- Dlaczego nie powiesz mi teraz?
- Harry...

Nagara zmrużył oczy, patrząc na niego z irytacją. Potter przygryzł wargę, ze złością przyjmując do wiadomości, że niczego nie uda mu się z wampira wyciągnąć. Opuścili salon, kierując się w milczeniu do przestronnej sali treningowej, działającej na podobnej zasadzie, co Pokój Życzeń. Gdy tylko wchodzili, automatycznie pojawiały się rzeczy, które danego dnia miały być im potrzebne. Tym razem jednak pomieszczenie było puste. Potter nie mógł pozbyć się przeczucia, że nie spodoba mu się to co wymyślił jego opiekun.

- Więc co będziemy ćwiczyć?
- Nie zaczyna się zdania od "więc" - skarcił go Marco, marszcząc brwi. - Spróbujemy podwyższyć twój próg bólu.
- Że co?
- To co usłyszałeś.
- Ale jak? To w ogóle możliwe?
- Oczywiście, żyjemy w świecie magii. A twój rdzeń jest na tyle silny, by ci to ułatwić.
- Ale...
- Żadnego "ale". Crucio!

Potter padł na podłogę, zwijając się z bólu i cicho jęcząc. Cierpienie spowodowane klatwą od razu przypomniało mu inną okoliczność, w której został potraktowany strasznym zaklęciem. Przed oczami chłopaka pojawiły się sceny z pamiętnej nocy, gdy odrodził się Voldemort. Znów widział skierowaną w siebie różdżkę, czerwony promień i ból, ten straszliwy ból. Śmiech śmierciożerców, martwe ciało Cedrika. Postanowił za wszelką cenę nie krzyczeć, lecz w końcu nie wytrzymał i z jego ust wyrwał się okrzyk cierpienia.

- Zamknij się - warknął Nagara, przerywając zaklęcie. - Nie okazuj słabości! Potrafisz to zrobić. Jeszcze raz. Crucio!

Przez następną godzinę z sali dobiegały rozpaczliwe wrzaski i łkania, przerywane jedynie ostrymi komentarzami wampira. Ćwiczyli tak, dopóki Potter nie zemdlał w końcu z wycieńczenia. Mężczyzna westchął i wziął drżące, drobne ciało na ręce, niosąc je do swojej sypialni. Nie chciał krzywdzić chłopaka, lecz ten musiał się nauczyć odporności, wiedział, że w przyszłości na pewno mu się to przyda. Wytyczne Syriusza były jasne. Ułożył Harry'ego na łóżku, troskliwie przykrywając obolałe ciało puchatym kocem i odgarnął ciemne kosmyki z czoła, odsłaniając bliznę. Przebiegł palcami po nieregularnym kształcie, a po chwili schylił się i pocałował sławną błyskawicę. Zastanawiało go jakim cudem od jego podopiecznego odbiło się zaklęcie zabijające. Nie wierzył w bajkę Dumbledore'a o poświęceniu Lily. Owszem, wszystko wskazywało na to, że rozpoczęła starożytny rytuał, lecz został brutalnie przerwany. To oznaczało, że za żadne skarby nie mógł zadziałać w poprawny sposób. "Kolejna zagadka do kolekcji", pomyślał ze zrezygnowaniem, udając się do laboratorium, by przyrządzić chłopcu eliksiry łagodzące skutki klątwy i zapobiegające trwałym uszkodzeniom.

+++

Marco nie dawał Harry'emu wytchnienia, dopóki ten nie nauczył się znosić Cruciatusa w milczeniu. Gdy doszli w końcu do tego, że o cierpieniu chłopaka świadczyło jedynie drżące ciało, Nagara postanowił trochę mu odpuścić. Był bardzo zadowolony z postępów podopiecznego, który nie narzekał już nawet na okropny smak mikstur, które musiał codziennie przyjmować. A wampir z własnego doświadczenia wiedział, że były one naprawdę obrzydliwe. Szczególnie ta, która chronić miała korę mózgową. Już sama barwa była odrzucająca. Poza tym już dzisiaj miał pojawić się Snape, więc nie mogli ćwiczyć tak intensywnie, jak do tej pory.
Siedzieli właśnie w salonie, rozłożeni wygodnie na kanapie. Potter opierał się o klatkę piersiową wampira, czytając którąś z grubych ksiąg, którą odziedziczył po Regulusie, podczas gdy Marco wsunął dłonie pod jego koszulkę, wodząc palcami po płaskim brzuchu i całując delikatnie jego szyję. Wtem rozległ się trzask i stanął przed nimi oczekiwany gość, na którego twarzy odmalowało się zdziwienie, zastąpione jednak szybko zwykłą zimną maską.

- No, no. Kto by pomyślał... - spojrzał na nich kpiąco. - Ciekawe co powiedziałby dyrektor, dowiadując się o... "intensywności" waszych relacji.
- Nie dowiemy się tego - warknął Marco, zrywając się na nogi, przez co Potter wylądował na podłodze - ponieważ nikomu nic nie powiesz.
- Pozbieraj lepiej swego podopiecznego - błysk w oczach Snape'a świadczył o tym, że nieźle się bawi. - Chyba wolisz, by był sprawny, prawda?
- Owszem - Nagara uśmiechnął się wrednie. - Nawet nie wiesz jak bardzo - podniósł Harry'ego i obdarzył go namiętnym pocałunkiem, wyrywając z gardła chłopaka ciche jęki.

Mistrz Eliksirów nie mógł oderwać od nich wzroku, walcząc w narastającym w nim uczuciem. Ze złością musiał przyznać, że sam chętnie widziałby chłopca w swoim łóżku. W tym momencie, rozpływający się w ramionach tego mężczyzny, wyglądał jak ucieleśnienie rozpusty. Marco musiał odgadnąć myśli profesora, gdyż spojrzał na niego z drwiną i oderwał się od zarumienionego Pottera, próbującego złapać teraz oddech. Jego wzrok zdawał się mówić: "możesz tylko patrzeć, on jest mój".

- Dość tego przedstawienia - warknął w końcu Snape. - Rusz się chłopcze, nie mam zamiaru marnować na ciebie całego dnia.

Ku jego zdumieniu chłopak tylko spojrzał na niego, unosząc brwi, po czym stanął naprzeciw, gotowy rozpocząć lekcję. Profesor niezbyt wiedział co o tym myśleć, lecz jednego był pewien. To już nie był ten sam Złoty Chłopiec Gryffindoru. Czuł bijącą od niego siłę i zdawał sobie sprawę z tego, co to oznacza. Taka energię wysyłała wyłącznie Czarna Magia. Podobne wibracje odczuwał jedynie przy Czarnym Panu. "Czyli to prawda", pomyślał. "Voldemort nie mylił się naznaczając właśnie jego." Poza tym doskonale nad sobą panował, no i wdał się w romans z tym dziwnym mężczyzną. Kiedy on się tak zmienił? Jeszcze w czerwcu był tym samym durnym, gryfońskim do szpiku kości, irytującym dzieciakiem. Musi jak najszybciej zdać o tym relację. Ale najpierw zdobędzie więcej informacji.

- Legilimens - warknął i... otoczyła go ciemność.

Gęsty, nieprzenikniony mrok zdawał się napierać na niego z każdej strony, utrudniając oddychanie. Próbował się wycofać, lecz coś trzymało go w środku, nie pozwalając się ruszyć. Zaczęła ogarniać go panika, tracił oddech, nie mógł nad sobą zapanować. Czuł się tak, jakby stracił władzę nad ciałem. Nagle wszystko ustało. Otworzył oczy i zorientował się, że leży na podłodze w salonie Black Manor. Podniósł się z trudem i spojrzał z niedowierzaniem na stojącego spokojnie Gryfona.

- Potter - syknął, obserwując uważnie chłopca. - Jak to zrobiłeś?
- Zastosowałem oklumencję, profesorze - odpowiedział beznamiętnie i... najzwyczajniej w świecie wyszedł.

Snape zmrużył oczy, patrząc na zamykające się za dzieciakiem drzwi. Wiedział co to było. Ale to oznacza, że... Z zamyślenia wyrwało go parsknięcie. Zmierzył wściekłym wzrokiem chichoczącego Nagarę, posyłając mu miażdżące spojrzenie. Mężczyzna w końcu opanował się i rzekł:

- Napijesz się czegoś? - podszedł do barku i nalał im Ognistej. - Chodź, pokażę ci twój pokój.

Mistrz Eliksirów uniósł brew, lecz przyjął oferowany mu trunek i podążył za mężczyzną. Znalazł się w ciemnej, przestronnej sypialni, urządzonej w barwach srebra i czerni, z wielkim łożem i ogromnym regałem, pełnym opasłych ksiąg. Musiał przyznać, że wystrój bardzo mu odpowiadał. Było mrocznie i tajemniczo, co przypadło mu do gustu.

- Widzę, że ci się podoba - odezwał się ten irytujący facet. - W takim razie zostawiam cię. Mam parę rzeczy do zrobienia - uśmiechnął się sugestywnie i wyszedł.

Snape rozpakował się i usiadł w fotelu przy kominku, z jedną z ksiąg znajdujących się na regale. Nie dane mu było jednak długo zaznać spokoju. Z piętra wyżej rozległy się bowiem głośne krzyki rozkoszy.
Miał dziwne wrażenie, że Nagara specjalnie "zapomniał" rzucić zaklęcie wyciszające. Po chwili poczuł, że ma problem. "Cholerny dupek", pomyślał ze złością. "Najpierw urządza przedstawienie w salonie, a teraz każe mi jeszcze słuchać jak się zabawia! Czas przypomnieć im o swej obecności." Ze złośliwym uśmieszkiem udał się do kuchni, by narobić trochę hałasu. Jakiś czas później pojawił się zarumieniony Potter, który odwrócił wzrok na jego widok, lecz nie speszył się tak bardzo, jak oczekiwał tego profesor. Głupi bachor! Chwilę po nim pojawił się również wyraźnie zadowolony Marco, rzucając Snape'owi raz po raz kpiące spojrzenia. Mistrz Eliksirów postanowił, że skoro nie ma na razie haka na tego imbecyla, da przynajmniej popalić jego durnemu podopiecznemu. Wstał z godnością, mierząc ich pełnym pogardy wzrokiem, po czym spojrzał na Gryfona i rzekł:

- Następnym razem byłbym wdzięczny, gdybyście pamiętali o zaklęciach wyciszających. Choć trzeba przyznać, że pana krzyki są dość... inspirujące, panie Potter.

Opuścił pomieszczenie, ale gdy tylko wyszedł usłyszał... wybuch śmiechu! Ten cholerny smarkacz się z niego nabija! Wściekły skierował swe kroki do sypialni i z hukiem zatrzasnął drzwi.

+++

Tymczasem w kuchni wampir podszedł do zwijającego się ze śmiechu Harry'ego i sadzając go na stole, zaczął ściągać z niego ubranie.
- Jeszcze ci mało? - mruknął chłopak, lecz ochoczo poddawał się dotykowi mężczyzny. - Wiesz? Mam ochotę na coś mocniejszego - uśmiechnął się drwiąco na widok zaskoczenia na twarzy Marco. Po chwili jednak oczy starszego nabrały koloru ametystu i błysnęły złośliwie.

- Taaak? - wampir wysunął kły, odwracając go i przygważdżając do stołu tak, że jego brzeg wbijał się boleśnie w brzuch chłopca. - Nie widzę więc powodu, by odmówić ci tej przyjemności.

Niedługo później, ciszę panującą w domu, przerwał rozdzierający krzyk.

+++

Nagara otworzył zablokowane zaklęciem drzwi i wpadł wprost na wściekłego Snape'a.

- Co mu zrobiłeś?! - profesor rozszerzył oczy na widok zakrwawionego ciała Pottera. - Czyś ty oszalał?! Co to ma znaczyć?!
- Zamknij się - warknął Marco, próbując go wyminąć. - I zejdź mi z drogi.

Mistrz Eliksirów przepuścił tego psychopatę, jak mimowolnie nazwał go w myślach, lecz podążył za nim do sypialni. Czytał spokojnie książkę, gdy usłyszał przeszywający na wskroś krzyk, dochodzący z kuchni. Pobiegł tam natychmiast, lecz nie mógł dostać się do środka. Nic nie dały rzucane kolejno zaklęcia, zamek nie ustąpił. W końcu musiał się poddać, nerwowo krążąc po przedsionku, obserwowany przez wyjątkowo spokojny portret Walburgi Black. Kobieta zerkała na niego, powstrzymując się jednak od standardowego obrzucania nauczyciela obelgami. W tym domu działo się coś dziwnego. A on za wszelką cenę musi dowiedzieć się o co chodzi. Wciąż docierało do niego ciche kwilenie, a następnie kolejne okrzyki przepełnione bólem i cierpieniem oraz prośby i błagania. Najwyraźniej ten człowiek w ogóle nie miał w zwyczaju rzucania zaklęć wyciszających. Albo robił to specjalnie, sam już nie wiedział co o tym sądzić. W życiu by się do tego nie przyznał, ale przechodził go dreszcz przerażenia, który zdecydowanie nabrał na sile, gdy zobaczył w jakim stanie jest Gryfon. Mógł tylko podejrzewać, co mężczyzna zrobił chłopcu i wizja ta nie napawała go optymizmem. Jego instynkt szpiega, pracował na najwyższych obrotach, walcząc z narastającym pragnieniem, by wziąć chłopaka i zniknąć, przy okazji posyłając w niebyt tego potwora. W końcu zdecydował się jednak na chłodną logikę, ignorując irracjonalny strach. Jeśli Nagara jest zdolny do takiego okrucieństwa, to najlepszym wyjściem będzie spokojna, cicha obserwacja i brak prowokacji. Jako śmierciożerca widział już wiele, ale to nadszarpnęło jego nerwy, musiał jednak dowiedzieć się dlaczego mężczyzna doprowadził chłopaka do takiego stanu. Tymczasem dotarli już do sypialni Nagary, który natychmiast ocucił dzieciaka zaklęciem.

- Budź się natychmiast i nie waż się znowu zemdleć - mruknął. - Musisz być przytomny, żebym mógł podać ci eliksiry.
- Marco - udało się wyjąkać Potterowi. - Przesadziłeś.
- Sam chciałeś, więc teraz nie narzekaj.

Gryfon westchnął tylko i uśmiechnął się psychodelicznie, najwyraźniej przyznając mężczyźnie rację. Ten psychopatyczny uśmiech na zakrwawionej twarzy był wstrząsający. Snape podejrzewał, że ktoś o słabej psychice, uciekłby na taki widok z krzykiem, on jednak tylko przyglądał się zszokowany. Czyli ten szaleniec doprowadził Pottera do takiego stanu na jego własne życzenie? Cóż, najwyraźniej są siebie warci. Ale co go do tego skłoniło? Chociaż... widział już wcześniej podobne zachowania, gesty, pragnienia. I ten uśmiech. Tak bardzo mu znajomy. Najwyraźniej chłopak jest bardziej podobny do Czarnego Pana, niż sam przypuszcza. Wycofał się cicho z pokoju i skierował kroki do salonu. Chwycił butelkę Ognistej i nie kłopocząc się kieliszkiem, pociągnął zdrowy łyk z butelki. Niewątpliwie dzieciak posiada wielką moc, którą poświęca na okiełznanie Mrocznych Sztuk, co do tego nie miał wątpliwości. Do tego jest świetnym aktorem i skrywa w sobie naturę szaleńca. Skoro sprawy przybrały taki właśnie obrót, lepiej mieć go po swojej stronie. Musi zmienić nastawienie i przekonać chłopaka do siebie. Jeśli kiedykolwiek połączy siły z Voldemortem, to czarodziejską Anglię uratować może tylko cud. Jasna strona nawet nie będzie wiedziała co w nią uderzyło. Merlinie, miej ich w swojej opiece.

4 komentarze:

  1. Ale ubaw!! Piękne opowiadanie, kocham to i lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    rozdział fantastyczny, sam Severus chciałby mieć Harrego w swoim łóżku, i to jak go Harry zaskoczył z tym jak sobie poradził
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    fantastyczny rozdział, och sam Severus chciałby mieć Pottera w swoim łóżku, i to jak go Harry zaskoczył z tym jak sobie poradził...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń